Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Spuchnięty koniec dnia :(


Poniedziałek, 22.06.2015 

W niedzielny poranek z wielką przyjemnością wyszłam na kijki. Temperatura nieco powyżej 10 st C - REWELACJA, tak lubię :). Już podczas pierwszego kilometra czuję, jak budzi się moje ciało. Dobrze dotleniona główka zaczyna myśleć. Zazwyczaj w tygodniu układam plan dnia, ale nie w niedzielę. 


Przechodząc obok domu na uboczu miasta poczułam zapach jaśminu. Przypomniało mi się dzieciństwo i trzy zapachy, które do dzisiaj kojarzę z tamtymi, dawnymi czasami. Jaśmin, czeremcha i akacja - piękne, pachnące wspomnienie dzieciństwa :).


Moja ulubiona trasa do kijkowania przebiega przez dawny ośrodek wojskowy "Sosenki". Nazwa nie jest przypadkowa, rośnie tam spora ilość sosen, wśród których kiedyś zorganizowany był tętniący życiem Wojskowy Ośrodek Wczasowy. Teraz teren ten, jak wiele takich miejsc przeżywa organizacyjny kryzys, a władze miasta próbują w miejsce WOW utworzyć camping. Dobre i to. Zbliżając się rankiem do Sosenek czuję intensywny zapach sosnowej żywicy. Mimochodem zaczynam głębiej oddychać, jakbym chciała zatrzymać w płucach to świeżutkie powietrze. Trochę dalej czuję zapach lipy. Fantastyczne miejsce na ziemi, a ja mam szczęście, że mogę tu być. Wysokie drzewa mocno zacieniają asfaltową ścieżkę i stwarzają idealne warunki dla ślimaków winniczków. Niejeden raz pomagam im kijkiem przejść z jednej strony na drugą i być może w ten sposób ratuję im życie. Często w tamtym miejscu widzę rozdeptane muszelki. 

Przypomniałam sobie mój pobyt w sanatorium w Szczawnicy z jesieni 2008 roku. W moim ośrodku mieszkał starszy pan, który bardzo lubił obserwować drzewa, spacerując z zadartą głową. Zrobiłam to samo, gdy wyszłam ze ślimakowej strefy. Jesion, wierzba, lipa, jesion, lipa, wierzba. Gdzieniegdzie klon i jeden dąb. Kilka metrów na prawo las sosen. Ciekawe doświadczenie i jeszcze fakt, że potrafiłam wszystkie drzewa rozróżnić i nazwać przysporzyły mi dodatkowej frajdy.


Po dziesiątej wróciłam do domu. Przygotowałam leczo na poniedziałek, wyjęłam z szafy żółtą sukienkę, dopasowałam dodatki i na chwilkę usiadłam przy kawie. Na 14.00 mieliśmy zaproszenie na urodzinowy obiad chrześniaka Jurka. W tym dniu kończył 18 lat. Kolejny raz przekonałam się, co oznacza polska gościnność. Uginający się od jedzenia stół, a na nim sałatki, wędliny, zimne przekąski, ciasta, tort, słodkie napoje, a wszystko to podane tuż po bardzo obfitym obiedzie. 

(chleb)(tort)(ser)(czekolada)(ciasteczka)(curry)(dimsum)(donut)(drink)(owoce)(kurczak)(lody)(nudle)(szaszlyk)(zapiekanka)(losos)(zupa)(stek)(sushi)

Nie dało się wszystkiego spróbować, starałam się być bardzo rozsądna i tylko z grzeczności udawałam, że coś tam smakuję. Kilka godzin siedzenia przy stole to nie dla mnie. Pod wieczór wracałam piechotą do domu z mocno opuchniętymi nogami. Już nie pamiętam kiedy miałam takie balony, które ledwie mieściły się w obuwiu. Zdecydowanie bardziej wolę imprezy w lokalach z muzyką. Organizatorzy rozsądnie zamawiają posiłki, muzyka pozwala oderwać się od stołu i spalić kalorie. Taniec i dobra zabawa to zdecydowanie lepsze od nadmiernego obżerania się i bezczynnego siedzenia. 


Niedługo koniec czerwca, a ja w tym roku jeszcze nie zaliczyłam żadnej bieszczadzkiej połoniny. Co rusz, moje plany niweczą zaproszenia na różne imprezy. W najbliższą sobotę mój klient obchodzi 20-lecie firmy. Zaproszenie już od kliku dni leży na biurku. Muszę tam być, a połoniny muszą zaczekać. Może w niedzielę uda się wyskoczyć na Wetlinkę. To moja ulubiona górka, a podejście na nią jest dziecinnie proste. Kto ma ochotę serdecznie zapraszam . Bieszczady są piękne :).

       

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    23 czerwca 2015, 23:32

    U nas zazwyczaj imprezy rodzinne idą w parze z potancowka przy magnetofonie:)

  • dede65

    dede65

    22 czerwca 2015, 21:45

    A ja jeszcze nigdy nie byłam w Bieszczadach (aż sprawdziłam ile mam km-475 )może czas sie kiedyś wybrać. Zazdroszczę tego porannego kijkowania - ja mam do pracy 200 m. to nawet nie zdąże się rozpędzić, pozdrówka Bożenko ;)))

    • bozenka1604

      bozenka1604

      23 czerwca 2015, 09:09

      Danusiu zapraszam serdecznie. Iwonka ma trochę więcej kilometrów, a już po raz drugi wybiera się w Bieszczady, z czego ogromnie się cieszę. W dzisiejszych czasach taka odległość nie jest bolesna. Pysiam cieplutko :)

  • marii1955

    marii1955

    22 czerwca 2015, 10:32

    To wczorajsze kijkowanie było jednocześnie przypomnieniową lekcją przyrody :) Czyli i dla zdrowia i dla ducha :) Cudownie :) I ja nie lubię takich siedzących przyjęć , też wolę restaurację , w której można potańczyć - oderwać się od wszystkiego , a muzyka temu sprzyja :) Mam nadzieję , że po opuchliznie nie ma już śladu ... Udanego , miłego dnia kochana :)))

    • bozenka1604

      bozenka1604

      22 czerwca 2015, 16:38

      Dzisiaj jest już dobrze Marii :) Buziaki słodkie ślę w Twoją stronę :)

  • czarodziejka10

    czarodziejka10

    22 czerwca 2015, 10:05

    Byłam w Bieszczadach raz i byłam zachwycona . Ale jakoś nigdy nie udało mi się powtórzyć :(

    • bozenka1604

      bozenka1604

      22 czerwca 2015, 16:37

      Zapraszam ponownie :)