Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dwie soboty


20 lipca 2015 

Tydzień temu, w piątek wybrałam się w podroż służbową do Łodzi i Warszawy. Przy okazji załatwiałam zakup mebli do sypialni. Wyjazd dwudniowy, a więc z noclegiem. W internecie znalazłam dobrze wyglądający Hotel Dukat w okolicach Sochaczewa. 

     

Nie zawsze to, co ładne na zdjęciach jest takie w rzeczywistości. I jeszcze zbyt przystępna cena nijak się miała do luksusu widniejącego na zdjęciach. Często korzystamy z noclegów w hotelach, dlatego wiemy, że różnie może być. Tym razem było ok. Obsługa bardzo miła, pokoje hotelowe przyjemne, łazienki eleganckie, poranne śniadanko smaczne. 

                 

W sobotni poranek, po porządnym odpoczynku i dobrym śniadanku opuściliśmy hotel. Urzekł mnie teren wokół hotelu, koniecznie chciałam zrobić sobie fotkę. Poprosiłam Jurka, by wziął aparat. Ustawiając się do zdjęcia odłożyłam na ławkę przed hotelem laptop i butelkę wody mineralnej. O laptopie przypomniałam sobie kilka godzin później, gdy potrzebowałam ładowarki do telefonu. Ładowarka była w bocznej kieszeni torby. W jednym momencie zalały mnie zimne poty. Nowiutki laptop, którego potrzebuję do pracy został na ławce przed hotelem. Trzęsącymi się rękami wybierałam numer do hotelu, a w duchu modliłam się, żeby laptop się odnalazł. Byłam przerażona i przekonana, że odzyskanie zguby po takim czasie nie jest możliwe. No, gdybym jeszcze zostawiła go w pokoju, ale na ławce przed hotelem ??? 


Zastanawiałam się dlaczego do tej pory właściciel laptopa nie zorientował się, że go zostawił? - powiedziała recepcjonistka hotelu, gdy poinformowałam ją w jakiej sprawie dzwonię. Kamień z serca i wielka ulga. Ale miałam szczęście, wielkie szczęście. Recepcjonistka o 13.00 kończyła zmianę, wyszła przed budynek i zauważyła na ławce laptop i butelkę wody. Zabrała do recepcji i czekała. Kilka minut później dzwoniłam do hotelu w tej sprawie. Laptop przez kilka godzin przeleżał na ławce. W takich momentach wraca wiara w drugiego człowieka i jego uczciwość. Z serca polecam to miejsce. Nocleg dla 2 osób ze śniadaniem to koszt 150 zł. Fajny klimat, a przede wszystkim ludzie, którzy ten klimat tworzą są godni polecenia. Znalazłam na youtube.pl film promujący to miejsce. Obejrzyjcie, proszę :).

(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)

18 lipca, tydzień później już tyle szczęścia nie miałam. Po kolacji imieninowej, by spalić pochłonięte kalorie, wyszliśmy ze znajomymi na tańce. Latem, nad rzeką w okolicach Skansenu można potańczyć na wolnym powietrzu. Zespół muzyków fajnie gra, nutki słyszalne z daleka zachęcają do zabawy. Będąc na miejscu potknęłam się i upadłam lądując na lewym ramieniu. Tuż nad łokciem uderzyłam w betonowy kant. Przez dłuższą chwilę nie mogłam się pozbierać z bólu. Wróciliśmy do domu. Nie mogłam spać, ręka pokryła się fioletowym sińcem i mocno spuchła. Ledwie wytrzymałam do rana. Byłam przekonana, że jest złamana. Po śniadaniu poszliśmy na SOR, to niedaleko. Na myśl o gipsie i panujących upałach dostawałam gęsiej skórki. Co ja biedna pocznę? Tyle pracy w domu, a ja do gipsu ??? Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły. To "tylko" porządne potłuczenie. Za 2-3 tygodnie wszystko wróci do normy. Poczułam się cudownie uzdrowiona. W zdecydowanie lepszym nastroju wracałam do domu. Wstąpiliśmy na małe zakupy do spożywczego. Miałam zamiar kupić worek lodu do okładów. Niestety lodu nie było. Bez zastanowienia sięgnęłam do sklepowej zamrażarki i wyjęłam zupę wiosenną. Na zewnątrz niewyobrażalny upał. Temperatura sięgała blisko 40 st w cieniu. Wychodząc ze sklepu przyłożyłam zimny worek do opuchniętej ręki. Co za ulga! Przechodzący młody mężczyzna dziwnie mi się przyglądał. Wyglądało na to, że tulę w ramionach worek z mrożonką. Widok zapewne niecodzienny. Pomimo niedyspozycji miałam coraz lepszy humor. Wiele nie zastanawiając się wypaliłam do faceta: gorąco, to włączyłam klimę. Wymieniliśmy zabawne uśmiechy i każdy poszedł w swoją stronę. 


Dzisiaj budowlana laba, wprawdzie pojadę na budowę, ale tylko do towarzystwa. A miałam pomagać w malowaniu korytarza. Ech, życie - ciągle niesie jakieś niespodzianki...

  • bateriojad

    bateriojad

    2 sierpnia 2015, 14:55

    masz poczucie humoru:)

  • -Emma-

    -Emma-

    21 lipca 2015, 00:46

    Zycie nas zaskakuje częściej niż byśmy tego chciały :) Pozdrawiam serdecznie

  • marii1955

    marii1955

    20 lipca 2015, 23:43

    Już po fakcie - zawsze sobie powtarzam "śpiesz się pomału" ... Ty to musisz sobie zakodować w główce :) Z tym laptopem miałaś"szczęście w nieszczęściu" , w drugim przypadku także ... dobrze ,że nie było złamania - ufff :) I jak to mówią - "do wesela się zagoi" :) Trzymaj się zdrowo kochana - zwolnij troszkę swoje tempo :) Spokojnej nocy :)))

  • dede65

    dede65

    20 lipca 2015, 19:29

    Bożenko uważaj na siebie! A budowa nie ucieknie, znając Ciebie to jeszcze mnóstwo zajęć sobie znajdziesz. Zdrówka ;)

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    20 lipca 2015, 17:37

    Ojej ale miałaś przygody.