Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mój organizm zwariował


Środa, 24 sierpnia 2016

Za mną bardzo pracowity dzień. Odwaliłam wiele zaległych spraw. Tak naprawdę nie mam pojęcia skąd wzięłam na to wszystko i chęci i siły. W ciągu dnia pracowałam z wielką przyjemnością, nie zmuszana przez nic i nikogo. Po pracy wciąż napakowana niespożytą energią wsiadłam na rower i troszeczkę pojeździłam po okolicznych górkach. Te, które na kijkach pokonuję dość szybkim tempem okazały się całkiem strome, gdy wspinam się na nie rowerem. A że nie lubię maniany, nie wrzucam najmniejszego biegu. Staram się na 6, czasem na 5 wskoczyć na wzniesienie. No, bo cóż jest warta jazda, gdy nie masz możliwości porządnie się spocić. Wróciłam do domku, spojrzałam na endomondo. Całkiem nieźle. Czas 1.25 g, dystans 25.45 km, średnia prędkość 17.85 km/h, spalone kalorie 676 (trochę mało). Zważywszy, że było to bardzo późne popołudnie, po intensywnej pracy, a również i to, że ostatnie kilometry pokonywałam już po zmroku czuję się wyjątkowo dobrze. Mokra z potu, pozytywnie zmęczona oddalam się na wieczorną toaletę i do łóżeczka. Jutro też jest dzień. Pa, pa... :) 


P.S. Iwonka to chyba Twoja zasługa :)))) 

  • sarunia66

    sarunia66

    3 września 2016, 10:26

    Podziwiam Cię Bożenko ,ja na rower po pracy mam już bardzo niewiele sił :)) ale takie pozytywne zmęczenie daje radość niesamowitą :)) miłego dnia :))