Jutro wyjazd na wesele w Bieszczady więc z treningiem będzie krucho no i oczywiście w sobotę będzie test silnej woli. Na szczęście lubię tańczyć więc może choć trochę spalę na miejscu :) Poczułam się staro - mój "cioteczny" bratanek się żeni i to nie jest moje piersze wesele osoby, która mówi do mnie ciociu :( Ale że schudłam to i w kieckę szałową wchodzę więc jest też radość i to zdecydowanie większa.
Ważenia się jutro nie boję - czuję się lżejsza więc mam nadzieję, że będzie dobrze.
Dopiero w poniedziałek tu zajrzę i mam nadzieję, zobaczyć, że wszystkie moje koleżanki schdną.
Bragadino
20 lipca 2012, 08:33Dziękuję Wam.
Luccinda
20 lipca 2012, 08:02Ja też zazdroszczę Bieszczad :) Udanej zabawy na weselisku, a pokusami się nie martw. Najważniejsze to po powrocie wrócić do diety.
MARCELAAAA
20 lipca 2012, 07:44Ale Ci tych Bieszczad zazdroszczę ,tam jest tak pięknie:)
AnnetteS
19 lipca 2012, 22:36Baw sie doblrze :)
AnnetteS
19 lipca 2012, 22:36Baw sie doblrze :)