Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien 118


Przypomni mi ktoś, jak się nazywam ???
Roboty tyle, że zapomniałam :(
Konsekwencje trzytygodniowego urlopu wraz z urlopem dzieciowym koleżanki. Fakt, że pensja poszła w górę wraz z nakładem pracy, ale aby się na dwudziestego wyrobić z fabryki wychodzę o 19.00 a i jutro pójdę. Byle do czwartku - potem się trochę unormuje - pracy mniej i czas na nadrobienie zaległości niepodatkowych i czas na spokojne ułożenia harmonogramu pracy na nowo na najbliższe pół roku - chyba, że koleżanka wbrew zapewnieniom na wychowawczy jednak pójdzie :( ale jak już to ogarnę na spokojnie to na pewno dam radę się wyrabiać bez konieczności pracy po godzinach czy w domu - oby.
Dieta prawie stosowana - tzn raczej mi wypdają posiłki lub ich części.
Nowe funkcje vitalii pokazały dwie rzeczy: za mało piję wody i za nic nie jestem w stanie stosować się do czasów posiłków. Obiad o 15.00 to mżonka - w najlepsze siedzę wtedy w fabryce. Za to kolacja o 22.00 budzi moje obawy, że z odchudzania nic nie będzie więc z niej rezygnuję w ogóle...
Ale ciągle głodna się nie czuję więc to chyba nic złego.
Za to treningi powoli stają się problemem. Jak mam biegać czy jeździć na rowerze jak za oknem leje? Biegi to jeszcze staram się odpracować po mieszkaniu truptając w tę i z powrotem ale na pewno tempo jest mniejsze i zwyczajnie nudzę się po 15 wtruptaniu z kuchni do salonu... Rower za to jest nie do przeskoczenia (nie mam stacjonarnego i nie mam na niego miejsca :() więc zamieniam go na to truptanie i... patrz powyżej.
A Wy jak pokonujecie pogodę?
 
  • MARCELAAAA

    MARCELAAAA

    15 września 2012, 00:23

    Ja Ci mogę przypomnieć jak się nazywasz ::)Kaska Ty nie bierz przykładu ze mnie Ty masz ważniejsze cele do osiągnięcia :)