O Matko, co to się działo....
W niedzielę powiedziałam sobie, że ten tydzień to nie tylko niestosowanie się do diety ale wręcz rozpusta i na razie tak jest:(. Vitalia nawet fajne przepisy na Święta przysłała ale Wigilia była u nas więc podanie trzech dietetycznych potraw i już, nie wchodziło w grę. Przygotowałam krem grzybowy z łazankami, kulebiak z rybą, ogórkiem i jajkiem, łososia z kremem chrzanowym z avocado, kluski z makiem, piernik i makowiec. Teściowie donieśli smażonego karpia, pierogi i sernik, mama sałatkę jarzynową, śledzia z cebulką i płaty łososia wędzonego, "szwagrowa" żona kapustę z grochem i sałatkę z tuńczykiem, brat owoce i napoje wszelakie (niealkoholowe wszak u nas Wigilia zawsze postna), kuzynka męża wielgachną tacę z owocami suszonymi i dwa ciasta "masowe", wujek męża a raczej jego żona barszczyk czerwony i rybę po grecku. Ja dałam radę "tylko" daniom głównym tj. krem z grzybów - ilość taka sama jaką przygotowałam trzyletniemu bratankowi:), karpia najmniejszy kawałek jaki był z łyżką kapusty z grochem, jeden pieróg z małą ilością czerwonego barszczu do popicia i po dwóch godzinach niejedzenia tuż przed Pasterką kawałek sernika (moja teściowa robi najlepszy sernik jaki kiedykolwiek jadłam i temu się oprzeć nie potrafię i nawet nie chcę). Mimo porozdawania wychodzącym gościom potraw, których nie przynieśli wszystkiego zostało tyle, że do końca tygodnia się o menu nie martwię - trzeba po prostu wyczyścić lodówkę a biorąc pod uwagę, że jeszcze bigos od jednej i drugiej mamusi dostaliśmy i pieczonego indyka to zamrażarka pęka w szwach.
Ale Wigilia wszak raz w roku jest a że pochodzę z małolicznej rodziny takie święta na full szalenie mi się podobają. Było nas razem z dzieciakami 22 osoby i nawet mój prawie pięciometrowy stół był zastawiony po brzegi a dzieci siedziały osobno. Ale tak właśnie chcę obchodzić to rodzinne święto i już !!!
Pierwszy dzień Świąt to obie sałatki na śniadanie, a potem obiad u mamy - zupa śliwkowa i tradycyjny schaboszczak z bigosem i ziemniakami i pomniejsze jakieś przystaweczki (plasterek łososia czy szynki) - tak czy siak ilości wypełniające mój skurczony żołądek bez reszty. Drugi dzień Świąt: Śniadanie u Teściów - sałatki, wędliny, pasztety, potem deser z kawą : no sernik rzecz jasna :) - potem ok 17 jeszcze kawałek wigilijnej rybki i odrobina wigilijnej sałatki z tuńczyka, pół kawałka tortu makowego i niestety trzy drinki whisky z colą - teoretycznie na trawienie a tak na prawdę dla dużej frajdy.
Nietrudno zgadnąć, że bałam się dzisiejszego ważenia mimo, że zakładałam, że jak przytyję kilogram to nie będę rozpaczać.
O dziwo przytyło mi się "tylko" 100 gram. może waga mi się zepsuła? Nie wiem...
Na koniec tegoroczna dekoracja tortu makowego:
Dla mało czułych na sztukę: To są trzej królowie przy stajence w której jest Dzieciątko pod gwiazdą betlejemską :)
Cookie89
27 grudnia 2012, 21:29Tort makowy piękny :D Moje najbardziej liczne Święta to 7 osób ale to dlatego, że rodzice jedynacy :) Zazdroszczę mam nadzieję, że mnie też kiedyś takie "wielkie" Święta czekają ;)
AnnetteS
27 grudnia 2012, 21:09U la la brzmi pysznie, az sie obliznelam :)