Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 246


Zajęta jestem ogromnie i czasu na wpisy brak.  Wasze wpisy czytam często z dniowym opóźnieniem więc wybaczcie te wpisy "po czasie" ale chcę abyście wiedziały, że jestem z Wami ino trochę później:)
Byle do marca. No w tym roku do 23.II kiedy to zamierzam udać się na stok i wyłączyć telefon. No właśnie - trochę mój wyjazd stanął pod znakiem zapytania ale jeszcze go nie przekreślam. Okaże się. Co roku czekam tego tygodnia po ciężkim zapier... jak zbawienia. Pakuję się, nocna jazda do Austrii czy Włoch i przez 6 dni nic tylko narty, góry, narty, góry... Żadnych podatków, żadnych rozliczeń...Tak odpoczywam najlepiej. I nie ma znaczenia, że zakwasy, że cała noc w samochodzie, że nowej kiecki nie kupię przez następne miesiące. No i o odchudzaniu nie ma mowy, bo po 8 godzinach na nartach jestem w stanie zjeść tyle co drwal albo nawet dwóch albo nawet drwala:). Liczę na to, że wysiłek zrównoważy to niezdrowe dwudaniowe jedzenie do syta. W wakacje się udało to i tu też powinno pójść...
Lekko się podziębiłam więc ćwiczenia tylko w domu. Zresztą w tygodniu wracam z pracy tylko po to aby zjeść obiad i dalej do roboty siadam to kiedy mam biegać po lesie? O północy? Jeszcze mnie dziki zjedzą...
Odchudzania niby koniec ale prawda jest taka, że już od dłuższego czasu waga tańczyła w koło tego 54 więc można uznać, że już od conajmniej miesiąca udaje mi się wagę utrzymać. :) Jak długo? Zobaczymy...


  • Cookie89

    Cookie89

    21 stycznia 2013, 17:53

    Nie no dziki może by Cię nie zjadły ale fakt - lepiej w domu ćwiczyć :) Oby ten wyjazd wypalił!

  • ypsylonka

    ypsylonka

    20 stycznia 2013, 22:10

    Ha, ha, ha...takiego chuchra to dziki nawet nie wyczują:)) Ale masz rację, lepiej ćwiczyć w domu, z przeziębieniem nie ma żartów.. Ja Ci to mówię- co sie doigrała:) Pozdrawiam i trzymam kciuki, za ten znak zapytania...