Wczoraj odbyłam jednodniową głodówkę, w zasadzie mogłabym ją pociągnąć jeszcze przez dzień dzisiejszy, ale moim zasadniczym celem było oczyszczenie organizmu, a nie głodzenie i jego niszczenie. Moje odchudzanie idzie w złą stronę, zajadam te cholerne stresy, kg idą w górę, niby waga szybko wraca do tych 63kg, ale oczywiste jest, że przecież chcę iść do przodu.
Moją okolicę znów dotknęła powódź, było bardzo groźnie, bałam się o mój dom i moją rodzinę. ;(
I jak zwykle objadałam się ze stresu. Głupia dziewczyna. Nic nie jadłam, a jak weszłam do domu to wpychałam do ust co się dało. ;/ ;/ ;/
Postanowiłam najbliższe kilka dni stosować się do zaleceń diety proteinowej, mam na myśli pierwszą fazę. Co będzie dalej? Zobaczymy, pewnie wrócę do MŻ.
Jeśli dobrze pójdzie to do obrony schudnę 3-4 kg (przy 1kg spadku na tydzień). Na co zatem czekam? Do dzieła... ;)
Dzień zaczynam kawą i ulubionym serkiem wiejskim.
paskudztwoo
8 czerwca 2010, 10:31mam nadzieje ze zagrozenie juz mineło