Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trzy.


Coś mi się wydaje, że poczatek to będzie droga przez mękę. Dziś jest ostatni dzień mojego krótkiego urlopu, co jest straszne, ale z drugiej strony - pewnie ocali odchudzanie :) 

Zamiast wykorzystać czas do zdrowego gotowania i spacerów i relaksu, było piwo, a jak jest piwo to jest też żarcie..

Coś też czuję, że nie będę się sztywno trzymać wykupionej diety, bo inaczej z mężem gotujemy, jemy mniej mięsa, mniej nabiału, ciekawsze przepisy wyszukuję. 

W zeszłym roku z powodów zdrowotnych (mam, miałam, endometriozę) odżywiałam się bardzo zdrowo, ekologicznie, waga 63-65kg, co mi w zasadzie całkiem odpowiadało. Pewnie ważyłabym teraz jeszcze mniej, bo jedząc dużo chudłam, chociaż nie było to celem. A potem zdarzyła się tragedia - pojechałam na urlop, dwa tygodnie piwkowania i knajp, i nie potrafiłam już wrócić do normy. Zaczęło się odchudzanie od jutra, czyli wielkie żarcie parę razy w tygodniu, przeplatane naszym normalnym, zdrowym sposobem żywienia.

Wykupienie diety ma mi pomóc wrócić na dobry tor, ale brakuje mi wielu moich ulubionych produktów, jak mleko i olej kokosowy, bataty, pasty tahini i harissa, hummusy, kapustka pak choi i grzyby shitake, buraki i dynie..dobra, może brzmi to dziwnie dla niektórych, ale ja uwielbiam ekserymentować z jedzeniem.

Cel: wrócić do dawnego sposobu odżywiania, przy którym czułam się świetnie i waga spadała mimochodem.

Idę gotować obiadek - będzie łosoś pieczony z sosie z musztardy i syropu klonowego z batatami i małymi rzepami, które znalazłam w Tesco  i nigdy nie próbowałam.

Dziesiejsze menu - dodam, że to nie jest jadłospis z wykupionej diety

śniadanie - jajecznica na boczku (z powodu kaca) ze szczypiorkiem i pół bułki (z którymi kończę) z masłem i pomidorem 

lunch - serek wiejski z rzodkiewką i czerwona cebulą, kromka chleba żytniego z łososiem wędzonym i pomidorem

przekąska - czarne winogrona, sporo

obiadokolacja - wyżej napisane