Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czas wrócić-do formy i pamiętnika


Witam,

ciężko przypomnieć sobie który raz już rozpoczynam pisanie pamiętnika. Wszystkie poprzednie wpisy wykasowałam, przykro było na to patrzeć. Zaczynam od początku i z przytupem. 
Jestem mocno zmotywowana aby osiągnąć cel. Startowałam z wagi 111 kg, ujrzałam ją tylko raz na wadze, nie wiem czy tyle ważyłam czy źle działała ale ta waga, te trzy jedynki jak kosy weszły mi tak mocno między zwoje mózgowe, że jakiś czas później, nie pamiętam dokładnie ile czasu minęło ważyłam 106 kg. 
Przy badaniach do umowy o prace pani doktor medycyny pracy powiedziała że wyniki mam rewelacyjne tylko ta lekka nadwaga. Boże jak kobiecina nie chciała mnie urazić-ja wiem że to otyłość a nie lekka nadwaga no ale cóż, waga pokazywała 106 kg i w żaden sposób nie dało się na tamta chwile zobaczyć innej liczby, bez oszukiwania nawet stając na skraju wagi. Tyle ważyłam w październiku 2013. 
Najgorsze jest to że waga mi nie przeszkadzała w niczym, czułam się dobrze, kondycje mimo tej wagi mam bardzo dobrą. Ubrania mogłam kupić jeszcze spokojnie w sklepach sieciowych. Jedynym problemem było to co działo się gdy w pokoju gasło wieczorem światło. Leżąc w łóżku każdego wieczora wiedziałam jaką olbrzymią barierą jest mój tłusty brzuch, wielka dupa. Niestety seks był niemożliwy. Po pierwsze nie będę zmuszać faceta skoro nie chce, po drugie nawet jeśli już do czegoś doszło to bardzo szybko się rozpraszałam, denerwując się że fałdy na brzuchu mi się trzęsą albo myślałam że robi to z litości. Doszło do takiego momentu że zaczęłam odmawiać mojemu Ł. w trakcie mówiąc że nic nie czuję i że to nie ma sensu. Nie mogłam się skupić. Masakra. 
W listopadzie zaczęłam trochę chudnąć. Waga pokazywała ponad 103 kg. W grudniu coś we mnie pękło, zdałam sobie sprawę że w październiku biorę ślub. Że chce przymierzać suknie ślubne a nie pójść do krawcowej żeby mi uszyła coś co mi pasuje nie mając pojęcia jak będę w tym wyglądać. 
Wyszłam z założenia że postanowienia noworoczne nie działają. Dietę dlatego rozpoczęłam 3 stycznia a nie 1 żeby nie zapeszać. Kupiłam książkę o żywieniu, rozpisane tam były superprodukty które można jeść i nie przytyć. Opierając na tym swoje menu stworzyłam sobie swoją dietę dopasowaną pod mój gust i styl życia. Od tego dnia minęło już 12 dni. Dziś 15.01.2013 ważę 99,40 kg. 
W miedzy czasie osiągnęłam swój I cel - ważyć mniej niż 100 kg. Moja waga jest dwucyfrowa a nie trzycyfrowa. Sukces zakończony nagrodą w formie bielizny:) 
Celem nr II będzie waga 94.90 kg. 
Cel III - ubranie o 1 rozmiar mniejsze.
Cel IV - waga 89,90 kg - świętować dzień kobiet lżejsza o kolejne 10 kg.
Cel V - Wielkanoc - 83 kg
Cel VI - waga 79,90 kg
Cel VII - waga ostateczna ok 77 - 75 kg - wybór sukni ślubnej.
Na osiągnięcie ostatniego celu daję sobie czas do połowy maja. Z każdego osiągniętego celu będę robić święto, i za każdy zdobyty cel będę się nagradzać. 
Na dzień dzisiejszy moim kumplem stał się pasek do spodni gdyż bez niego nie jestem w stanie iść gdyż muszę bez przerwy podciągać spodnie. Moją najlepszą przyjaciółką jest sokowirówka. Piję dużo soków marchewkowo-jabłkowych. Poprawiła mi się cera, jest bardziej promienna ale to chyba od marchewki. Poza dietą podjęłam też wyzwanie - przysiady. Za pomocą programu Just 6 weeks mierzę swoje osiągnięcia. Po 6 tygodniach mam robić 200 przysiadów na raz. Na razie jestem na etapie 40. Kaloryczność posiłków 1600-1800 kcal. Aktywność fizyczna bardzo duża. 8-11 godzin dziennie marszo-spaceru i wspinaczki po regałach -tego wymaga moja praca. Po za tym przysiady co dwa dni.
Wiem, jestem przekonana że tym razem się uda. Sama sobie życzę powodzenia a także wszystkim którzy podejmują walkę o lepsza i nową siebie każdego dnia tego roku.

  • Balbisia

    Balbisia

    15 stycznia 2014, 18:22

    Uda się na pewno! Trzymam kciuki:)