Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie tygodnia + fotomenu


Hej ;)
Czas na krótkie podsumowanie minionego tygodnia. Z racji celu dla mnie tydzień kończy się w sobotę. I mimo drobnych niedociągnięć to uważam ten tydzień za udany.

Dietowo trzeba przyznać, że było różnie. Nie zawsze jadłam o stałych porach, ale starałam się jeść tylko produkty 'dozwolone' no i zdarzyło się omijać posiłki, bo nie było czasu, bo w biegu, bo jestem na mieście i szkoda kasy skoro mam w domu.. itd. itp..
Waga na dzisiaj: 60, 8 kg
Coś się zaczyna w końcu ruszać.. Ale zawsze mogło być lepiej.

A treningowo w tym tygodniu też bywało różnie, ale postawiłam na bieganie ;) biegałam 4 x po 5,2 km. Wiem że dla niektórych to śmieszny dystans, ale dla mnie to wyczyn, bo mimo że biało, zimno i pada to ja zbierałam tyłek spod ciepłej pierzyny i ogień! I mimo swojej żałosnej kondycji robiłam te 5 km. Było o tyle trudniej, że na moim zadupiu nie funkcjonuje coś takiego jak odśnieżanie, ale dawałam radę ;)
Dodatkowo było parę treningów ramion, pośladków, brzucha i hula hop, ale nie liczyłam ile dokładnie - obiecuję poprawę!

Myślę, że jest ok ;) Jestem z siebie zadowolona ;)
Narzeczony stwierdził, że trochę mnie ubyło i że skóra się poprawiła.
________________________________________________________________

Jadłospis z dnia wczorajszego:
Śniadanie: 2 gotowane jajka, 1/2 pomidora, 1/2 papryki, szczypiorek, bazylia
Obiad: 40 g brązowego ryży curry, mix duszonych warzyw na ostro
Kolacja: sałatka owocowa (jabłko, pomarańcza) z cynamonem i migdałami

+ 3 x zielona herbata
+3 x Thermo Max
+ w międzyczasie 8 orzechów laskowych
+ kawa z mlekiem odtłuszczonym bez cukru
________________________________________________________________

Postanowiłam nie wchodzić na wagę do dnia 08.02!

I tak wszem i wobec ogłaszam, że wędruje ona do szafy aż do dnia 8 lutego, czyli na dokładnie 3 tygodnie!
________________________________________________________________

A ostatnie 3 dni.. Cóż były co najmniej dziwne i dały mi popalić.. Dużo sprzecznych emocji, jakiś melancholijny nastrój.. Trochę żalu, szczypta złości.. i dużo wspomnień, a jeszcze więcej pytań..

Muszę się na chwile oderwać od tego wszystkiego. Spojrzeć trzeźwym okiem na tą chorą sytuację. Odpocząć.. Od szaleństwa przygotowań ślubnych, po prostu na chwilę zwolnić, wyluzować i skupić się tylko na sobie.

Dlatego za tydzień wyjeżdżam w góry. Na jakieś 7-8 dni. Jadę z pewną ciotką i wujkiem (fantastyczni ludzie!), ale mamy zakwaterowanie w różnych hotelach i każdy sobie rzepkę skrobie. Zamierzam dać sobie tam wycisk i wyżyć się za wsze czasy!
 
Jak wrócę to mojego cudownego byłego już nie będzie w kraju.
Więc szansa, że będzie próbował robić jakieś głupoty są co najmniej marne...
 I po za tym, po tym nieszczęsnym 2013 należy mi się taki wyjazd!
Taki tylko dla mnie.
________________________________________________________________

P. s. Zostało 29 tygodni!
  • gruuubcia

    gruuubcia

    18 stycznia 2014, 19:54

    5,2 km ! Mogę tylko pomarzyć o przebiegnięciu takiego dystansu, chyba bym się zasapała :P Taki wyjazd dobrze Ci zrobi :) Gratuluję i powodzenia :*

  • angelisia69

    angelisia69

    18 stycznia 2014, 11:45

    No zgadzam sie jak czlowiek w biegu to na nic czasu nie ma,zeby porzadnie cokolwiek zjesc,przygotowac,odsapnac itd.Ale i tak dalas rade i zdrowo jadlas ;-) smaczniutkie jedzonko.No dzis dzien spokojny to sobie obie odpoczniemy.Co do biegania,kto ma sie z ciebie smiac?chyba tylko ci co wola dupsko posadzic na kanapie i nawet 100m nie przebiec.Nie odrazu Rzym zbudowano,i przede wszystkim licza sie checi.Milej laby ;-)

  • zyjnieistniej

    zyjnieistniej

    18 stycznia 2014, 10:14

    smacznie i kolorowo:)