…Joli wpisy o odejściu jej Mamy wywarł na mnie takie wrażenie. .że postanowiłam napisać o chorobie i odejściu mojej Mamci. Wcześniej tego nie zrobiłam, nie podzieliłam się z Wami swoją, niesamowitą tragedią …nie umiałam nawet wtedy żyć a co dopiero o tym pisać. Dopiero prawie rok / odeszła 1 XI 11 miała „chody u Świętych / mogę cokolwiek o tym napisać. I nawet teraz mam blokadę. .choć moje przyjaciółki powiedziały: pisz , będzie to swojego rodzaju „pożegnanie”, zamknięcie jakiegoś rozdziału Twojego życia. No nie wiem…Robiłam porządek w jej rzeczach, pamiątkach, tych prozaicznych zbieranych rzeczach ..i wciąż czułam ,tak niesamowity żal , jakbym dokonywała unicestwiania , Mamy po kawałku i uśmiercała na nowo, ryczałam jak bóbr .Byłam z Mamą, 24 godz. na dobę, przez 6 lat, znałam , każdy jej ruch na pamięć…wieczorem jak szła spać zawsze , mówiłam jakiś żart, by nie dać się ponieść wizji jej odejścia np., w nocy ..bardzo się tego bałam, za to rano obsypywałam ją całuskami i przytuleniami, mówiac Ty moja laleczko, szczęśliwa, że się obudziła, ze idzie „grzebać” w swoim ogródku, że jest w dobrej formie. .to było moje szczęście. Wiedząc ile Mamcia miała lat/ 92/ w mojej głowie istniała myśl , ze mogę w każdej chwili , rozstać się z Mami, jednak jej stan fizyczny ani psychiczny na pewno nie zapowiadał, że przyjdzie to tak nagle…Nikt nie jest nigdy gotowy na odejście bliskiej osoby. .nawet jeśli może się tego spodziewać .Obie nieraz mówiłyśmy o odejściu / nieważne czyim/ i dochodziłyśmy do wniosku ..tak taka jest nasza przyszłość ..musimy odejść z tego świata. .ale nie daj Boże cierpieć. .ona na pewno na to nie zasłużyła swoim długim i pracowitym życiem. Bóg wysłuchał jej próźb i odeszła po 2-miesięcznej chorobie, w ostatnim tygodniu w nieświadomości/ dostała wielokomorowego wylewu/ Pamiętam jak dziś, był 1-listopada, najpierw pojechałam na cmentarz zapalić znicze na grobie Taty a potem do szpitala, siedziałam przy Mamie do 16-ej , pielęgnując, sarkając na siostry , że to czy tamto, ale to nie było istotne / opieka była dobra/ Byłam wściekła na siebie ,że jestem taka bezradna/ a niby taka mądra co i kiedy../ a tu w szpitalu przy łóżku kochanej osoby byłam jak „dziecko we mgle” Nic ode mnie nie zależało, nic nie mogłam zrobić, choćbym miała wszystkie pieniądze świata. Żegnając się z Mami, bo chciałam jeszcze innym zmarłym krewnym zapalić znicze i przyjechać późnym popołudniem do Mamy, szeptałam jej do ucha/ choć nie było z nią fizycznego kontaktu/ : Mami co mogę jeszcze dla Ciebie zrobić? A Mami, która od tygodnia nie wykazywała żadnych odruchów, pokazała mi ręką/jak to czynią małe dzieci…pa pa. Poszłam, a za 2 godziny umarła ..nie było mnie w tak ważnej chwili ..cały rok to sobie wyrzucałam , bo byłam przy niej prawie 24 na dobę. .dzisiaj wiem , ze nie chciała bym była w tym momencie, bo znała moja rozpacz i jak bym to przeżywała. Jednak i tak jak przyjechałam /zastałam łózko zajęta przez innego pacjenta/ widok zwala z nóg/ przesiedziałam w samochodzie wyjąc jak zranione zwierzę, bez czucia i zupełnej „degrengoladzie” ciała i ducha zanim zadzwoniłam do bliskich . Do dzisiaj mam poczucie pustki i jakkolwiek się staram ,/ bo do żywych świat należy/nie umiem sobie z wieloma sprawami poradzić ..ale każdy zapewne ma na takie przeżycia swój sposób, z jedną okolicznością- już to „przerobił” jeśli nie to o „kant…” Ja nadal „przerabiam” wierze , ze Gdzieś moja Kochana Mami mysli o mnie i nie da za długo mi cierpieć Wybaczcie ..ale chyba musiałam… Zdałam sobie sprawę , że.juz nigdy nie zapytam: Mami co dzisiaj robimy?<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Dana40
26 września 2012, 18:58Basiu wiem,że boli, dobrze,że teraz możesz o mamie pisać .W zeszłym roku straciłam ojca, teściową , teraz zbliża się 1listopada czas zadumy.Pozdrawiam
baja1953
26 września 2012, 10:01Basiu, współczuję, bardzo współczuję...ja sama straciłam już i tatę i mamę, rozumiem Cię doskonale...Żałoba musi potrwać, ból musi się wypalić, a Ty musisz się wypłakać, choćby tu na Vitalii...tak trzeba... Przytulam...
barbara.nowowiejska
26 września 2012, 00:04Basiu, to bardzo trudne pogodzić się ze smiercią osoby jktóra się mocno kochało, która była tak bliska...Chyba już zawsze będziesz miała łzy w oczach kiedy bedziesz myśleć o mammie... mimo ze ból z czasem się stępi...PRzytulam ię mocno.
renianh
25 września 2012, 23:27Wiesz że ja wiele razy myślałam co tam z Twoją Mama ,czy żyje ,bo właśnie nic nie pisałaś .Każdy inaczej przeżywa odejście najbliższych .Masz rację nigdy nie jesteśmy na to gotowi i zawsze jest za wcześnie .Współczuję,wiem jak to jest też już nie mam rodziców i siostry.
AAMM4
25 września 2012, 23:01Popłakałam się, Basiu. Mocno Cię przytulam.
jolajola1
25 września 2012, 22:18ja mam wciąż żal do siebie, że przez cała zime, gdy mama (jeszcze przed przyznaniem sie do raka) zapraszała mnie na placki z jabłkami i na frytki okragłe z zimnym mlekiem . .. . nikt TAKICH nie robi i wciaz mam żal, że nie przyjechałam . . i że tego smaku nigdy nie poczuję . . śni mi sie to często w nocy
alkapisz
25 września 2012, 20:55każdy z Nas dąży do tego samego celu,w tym samyk kierunku,choćby z drugiego końca świata ,,to i tak w jedno miejsce ............... mój Tata lezy juz od 2 lat ,mama sie nim opiekuje,kilka razy juz otarł sie o śmierć,ale jeszcze nie był chyba jego czas....z każdym telefonem boje sie ,że to może ta chwila,któąa wszyscy chcemy odwlec jak tylko się da ....choc nie unikniona .....nie mozna przejść obok niej obojętnie .. .przyjmij moje głębokie wyrazy współczucia Basiu .