Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaganiany człowiek taki.


Zwyczajna Dziewczyna to film lekki, sympatyczny i z dobrą obsadą. Odpoczywa się oglądając.  Dziś dzień zakupów, bo zabrakło już mleka, papieru higienicznego, wody, itd. A zatem wymarsz po śniadaniu, kierunek : Auchan. Potem mąż w markecie budowlanym kupował jeszcze coś tam na działkę, a ja nabyłam 3 pelargonie zwisające. Akurat na parapet  kuchenny. Wróciliśmy obładowani, i tak co miesiąc. Na obiad gazpacho, ale doprawiłam po swojemu, filet z kurczaka + sałata z winegretem. Na jutro zrobiłam gulasz z indyka, ubogacając go boczkiem wędzonym, fasolką zieloną papryką czerwoną i cukinią. Będzie na 2 dni.  Pogoda znów pod psem, pada, zrobiło się chłodnie, przechodzi kolejny niż. I tak niestety ma być i w przyszłym tygodniu.  Atakowani jesteśmy telefonami od dotychczasowego operatora, gdzie zorientowano się, że ucieka klient. Twardo odmawiamy wysłuchania propozycji, skoro przy składaniu wypowiedzenia takowych nie było.  Waga dziś fajna. Zorientowałam się, że jadam mniej, szybciej zaspokajam głód. Pije sporo wody, także z powodu leków. Odstawiłam antybiotyk, mój żołądek powiedział stop, zaczęłam mieć odruch wymiotny. Teraz tylko probiotyk dawkuje.   Patrze za okno, chyba idzie burza.