I tak oto mamy listopad. Święto upłynęło milo, rodzinnie i wspominkowo. Nagotowałam się, napiekłam, ach. Gęś, bitki wołowe, zupa ogórkowa, sałatka, kapusta duszona, zupa z soczewicy, pulpety w sosie pomidorowym ostrym, pstrąg pieczony, biszkopt z jabłkami i ze śliwkami, ciasto czekoladowe z kremem. To ciasto nazwane zostało strzykawkowym. Wydawało mi się za suche, a już leżał na nim krem. Strzykawką wpompowałam płyn nawilżający, wyszło super. Gościom smakowało, nawet bisy były. Uroczystości domowe potrwały długo, po 23 stwierdziłam, że mogę iść spać po wysprzątaniu. Wszyscy podziwiali naszą nową łazienkę, nowy przedpokój, drzwi. A ja cieszyłam się jak głupia ich zachwytami. Syn zadowolony z pobytu, wypoczął przy nas, podjadł trochę zupełnie innego jedzenia, rozmowy , śmiech, takie to miłe. Szwagier z ochotą zabrał zbędne przedmioty pozostałe po remoncie. Mam teraz lekko luźniejszą piwnicę. Dziś dzień lenia,smętnie jest i deszczowo. Zostaliśmy w domu, jedzenia mamy pod dostatkiem, zapas książek i świeczek dla nastroju. Panicz już pojechał, zaopatrzony lekko w domowe żarełko. Za 12 dni będą dwie rocznice: 100 rocznica urodzin teściowej i 92 urodzin mojego taty. Znów odwiedzimy groby, co i tak robimy bardzo często. Wczorajsze wspominki przy naszym stole uświadomiły kolejny raz, jak dużo nas odeszło. Miał rację Jan Twardowski pisząc słowa o pośpiechu. Pamiętajmy o bliskich póki są wśród nas, potem to juz tylko wspomnienia.
jendraska
2 listopada 2021, 15:22Wszystko takie ulotne...
Laurka1980
2 listopada 2021, 13:26Ale poszalałaś kuchennie, ja też zaprosiłam rodzinę na obiad i poszłam w klasykę - jak nie ja :)
Campanulla
3 listopada 2021, 16:38Klasyka jest bezpieczna. Smakuje i udaje się.