czyli Hel. Wycieczka się udała, pogoda dopisała. Droga na plażę to też przyjemność, a potem z kładki pieszej szukaliśmy roślin chronionych. Było dużo groszku pachnącego, który faktycznie pachniał, dzikie fiołki i nawet udało się znaleźć jednego mikołajka nadmorskiego. Szykował się do kwitnienia. Aż dziw bierze, że te wszystkie cudeńka rosną po prostu w piachu. Przy porcie posmakowaliśmy szprotek, na promenadzie roje wycieczek szkolnych kupujących bzdety dla rozrywki. To taki urok i zwyczaj tych wyjazdów szkolnych. Hel przygotowany na sezon. W drodze powrotnej zachwyt nad bliskością morza, kolorem srebrzystym wody i bujna zielenią. Masa rowerzystów po drodze, ale i pary zmierzające wyraźnie w kierunku plaży. Mnie słońce także chwyciło. To jeszcze zdrowa opalenizna, potem chowam się przed promieniami. Obiad zjedliśmy po drodze i był to posiłek taki na podróż. W domu przepralam od razu zdjęta z siebie odzież, jeszcze jest słońce to wyschnie. Jutro musimy kupić bilety na szczeciński wyjazd, bo to już za miesiąc. Umówiłam się do fryzjera na przyszły tydzień. Na kolacje dziś zjem śledzia wędzonego, którego kupiłam w Helu. Lubię smażone śledzie, ale po smażeniu dom cuchnie okrutnie. Nie stosuje zatem. Zapowiedzi kinowe są rewelacyjne,co cieszy. Duch kinomana nadal we nie siedzi.
sachel
22 maja 2024, 07:45Właśnie zdałam sobie sprawę, że od ponad 16 lat odkąd zmarł mój Tata nie jadłam śledzi smażonych, a też lubię.
Campanulla
22 maja 2024, 16:33Sa smaczne, polecam.
Gacaz
22 maja 2024, 05:25Może kiedyś zamieszkam nad morzem.
Marynia1958
21 maja 2024, 20:48Super wycieczka. Ja to niezmiennie Wam zazdroszczę miejsca zamieszkania 😁❤️
Campanulla
22 maja 2024, 16:34Wiesz, zwiedzanie miejsc nieodległych też jest przyjemne.