Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pracowita sobota.


Podobno jestem szybka w wykonywaniu czynności domowych. Tak twierdzi koleżanka. Z tą szybkością to coraz gorzej, przez biodro. Nic, postanowiłam, że za 2 lata pójdę na operację. Będę miała 71 lat, mąż już będzie po swoich, trzeba uwolnic się od bólu. Dziś znacznie chłodniej, po raz kolejny gratuluję sobie pomysłu na wczorajsze grzybobranie. Nałożyłam dziś spodnie materiałowe , takie bardziej eleganckie. Okazały się luźne w pasie! Sama wiem, że ostatnio jadam sporo warzyw, zawsze są zupy, mniej słodyczy. Została tylko czekolada , gorzka czekolada. wracając do szybkości, musiałam dziś działać energiczniej, bo mąż przeziębiony. Sam prosił się o taki stan, ubierajac się jakby było lato gorące , a w domu także siedział ledwo odziany. Cóż , wyszliśmy  z zakupami razem, mąż oddać książki do biblioteki, ja po zakupy. Spotkanie po drodze, odebrał ode mnie siatkę pełna warzyw, bo zaplanowalam dziś kostki bulionowe własnej roboty . Chłopine wysłałam do domu z zakupami a sama po resztę . Apteka, Biedronka, Lidl, sklep z bielizną, drugi ze skarpetkami, cukiernia ( dla meza). Powrót do domu, obieranie całej fury warzyw, duszenie ich na oliwie. Zblendowane stygną w zamrażarce, potem je pokroje na kostki i zawinę w folie. Na obiad dziś ziemniaki pure i marchewka gotowana. Taki szpitalny posiłek, ale przy przeziębieniu dobry. Potem zmylam podłogi, sprzatnelam w łazience, nastawiłam rosół i uda kurczaka do piekarnika. Za chwilę wezmę się wreszcie za ostateczne rozstanie z letnią odzieżą i z nie noszonymi skarpetami. Jutro mam zamiar bimbac, nic nie robić, tylko odpoczywać. Jeszcze chciałabym opady d3szczu, aby klimacik był w domu.