Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tatry vs. ja


Weekend był, ujmując to krótko acz rzeczowo, szybki.
Szybko musiałam obrócić za kółkiem ponad 300 km na Śląsk, szybko musiałam wrócić do Krakowa i teleportować się w góry, i wreszcie szybko musiałam się z tymi górami rozprawić. Bo bieg miał tempo naprawdę dobre. W efekcie moje buty wyglądały tak:

21 km, tony błota, jakieś 17 st. Nic tylko biec na złamanie karku po TPN :) Ale dałam rade. Rzecz jasna, żeby nie paść po drodze, dieta została lekko zmodyfikowana. W tym tygodniu również skupiam się przede wszystkim na odbudowaniu zapasów glikogenu, więc priorytet w pierwszej części tygodnia mają białka, a w drugiej węgle. Nie mniej jednak postaram się unikać cukrów w postaci słodyczy.

Za wyjątkiem niedzieli oczywiście. Ale o tym jeszcze nie myślę. Stres też trzeba sobie dawkować.

  • sachel

    sachel

    20 września 2016, 12:45

    Brawo!!!

  • blue-boar

    blue-boar

    19 września 2016, 17:27

    haha i od razu widać efektywny trening

    • cantarella036

      cantarella036

      19 września 2016, 17:53

      niestety - tylko w postaci błota everywhere :D