Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No to luty


To już nie są żarty! Za niecałe 4 miesiące ślub, a ja wewnętrznie się poddałam. Wiem, że potrzebuję motywacji i wsparcia, inaczej nie dam rady. Wracam do ćwiczeń i zbilansowanej diety. DAM RADĘ! 

Przecież to będzie nasz dzień, chcę się czuć pięknie i nie żałować, że mogłam dać z siebie więcej żeby to osiągnąć. Przez ostatnie kilka lat, wzloty i upadki w walce o wymarzoną sylwetkę poznałam trochę własny organizm i nauczyłam się co działa a co się kompletnie nie sprawdza. Moje ciało wspaniale reaguje na ruch. Wysiłek fizyczny to jest aspekt na który muszę postawić. Dieta wtedy sama przychodzi, tracę ochotę na obżeranie się słodyczami i fast foodami po wylanych siódmych potach na treningach. 

Najgorsza jednak jest u mnie motywacja i samozaparcie w postawionych sobie celach. Szybko tracę chęci, każda, choćby mała porażka działa na mnie demotywująco. Nienawidzę kiedy ktoś mnie ocenia, nienawidzę ćwiczeń w grupie czy na siłowni gdzie mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. I chociaż zdaję sobie sprawę, że to wszystko siedzi tylko w mojej głowie to nie potrafię się przełamać. Potrzebuję kogoś kto poprowadzi mnie za rękę, powie: zrób to tak i poklepie po plecach. Jak dziecko. A jestem dorosłą kobietą, nikt nie zrobi niczego za mnie, cudów nie ma. 

Ostatnio przeczytałam książkę Leilii Shukrii "Jestem żoną szejka". Książka, co prawda, nie do końca przypadła mi do gustu. Sposób jej pisania, dialogi, chaotyczność opisywania zdarzeń, brak chronologii sprawił, że ledwo dobrnęłam do końca. Opowieść żony szejka, opływającej w bogactwie, wiodącej luksusowe życie, o którym przecież każdy marzy (nie oszukujmy się), a zarazem traktowanej przez męża niewolnica uświadomiło mi, że czasami sama sobie wprowadzam ograniczenia. Sama dla siebie jestem hamulcem. Postanowiłam, że nad tym popracuję i zmienię siebie, co jest najtrudniejszym do spełnienia celem, trudniejszym nawet od odchudzania. ;)

Dzisiaj było:

Tutaj Monika zrobiła 3 serie a ja tylko rozgrzewkę i 1 serię. Oraz

Bez ćwiczeń w pozycji na brzuchu. Nie jest zatem idealnie, na początek dobre i to. Wieczorem po pracy spacer albo jakaś krótka seria. Dam znać czy podołałam. 

Jedzenie do tej pory:

śniadanie - twaróg półtłusty ok. 130g z serkiem naturalnym i łyżeczką cukru

2. śniadanie - kromka chleba pełnoziarnistego z jajkiem

obiad - żurek i pół bułki z masłem

  • pequeno

    pequeno

    6 lutego 2018, 14:49

    Jakbym czytała swój dzisiejszy wpis! Damy radę i będziemy się czuły najpiękniejsze w tym szczególnym dniu! ;)

  • diuna84

    diuna84

    6 lutego 2018, 14:45

    chyba jednak jesteś silna, a nie słaba, też stawiam cele i jest potem kiepsko, ale się nie poddaje !