Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
6 dzień ze szklaną na bakier :/


Dziś waga pokazał 60,4 więc jest wzrost :(, całkiem to dla mnie niezrozumiałe ale cóż...życie. nie poddaję się jednak i grzecznie stosuję się do diety. Słabszy dzień dziś mam, zmęczona jestem i jakoś tak grypkowo się czuję. Głodna jestem... piję 3 kubek herbaty... jak jutro też zbędzie wzrost to wyrzucę wagę przez okno :) niech wie z kim zadziera, a co!?

Jutro dzień 7 i dostanę nowy jadłospis na następny tydzień, nie mogę się doczekać :) ciekawe ile się zmieni. Coraz bardziej wchodzi mi w krew robieni posiłków na następny dzień.

Postanowiłam zrobić sobie prezent 14 dnia niezależnie od rezultatów. Tak za wytrwałość! :)