Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Boję się zważyć, bo boję się, że zawaliłam :(


Od kilku dni jestem troszkę podłamana, bo lekko mi się przytyło, ale chciałabym sie teraz zważyć, żeby sprawdzić, czy może wracam na dobrą drogę. Jednak jakoś tak czuję lęk przez zważeniem się, bo prawdopodobnie nie będzie lepiej niż kilka dni temu i będę jeszcze bardziej podłamana :(

Plany na najbliższe kilka miesięcy, żebym szybciej schudła, mam takie:
- postanowiłam, że makaronu jeść nie będę, bo ostatnio troszkę za dużo go w mojej diecie było
- ziemniaków nie jem już od dawna i nie mam zamiaru ich jeść
- stwierdziłam, że ograniczać będę kaszę i ryż, bo to też trochę wypełnia; najlepiej jeść na obiad rybę/jakieś mięso + warzywa i tylko tyle
- od białego chleba wciąż trzymam się z daleka, a od bułek zaczynam się odzwyczajać
- ćwiczę codziennie, ewentualnie jeden dzień przerwy, kiedy naprawdę będę zmęczona czy coś w tym stylu
- zero słodyczy, kfc, mc itp. (to jest najgorsze zło).

W kfc, mc i innych podobnych fast foodach od dawna nie jem. Brzydzę się tym jedzeniem. Nie dość, że tłuste, to jeszcze nie wiadomo z czego oni to robią. Fu.