Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 8


Tradycyjny 1 listopada, czyli poranne szykowanie się na GROBBING + kombinowanie, co by tu ubrać, żeby nie zamarznąć. Co oznacza cieplutki sweterek i zimowe skarpety. 

I tak zmarzłam. 

Później posiadówa u babci. 

Oparłam się rosołowi, ryżowi z białym sosem, serniczkowi i murzynkowi. 

Jedyna myśl jaka mnie w tym wszystkim ratowała to, że na obiad w planie były TORTILLE <3 

No i uratowały mnie 2 mandarynki, na które się skusiłam. Myślę, że taki świąteczny grzeszek można wybaczyć. 

Na kolacje miałam "sandwicha" i wygrzebałam z piwnicy stary zapiekacz. 

Ta kanapka była jego ostatnią. Nie tyle, że się zepsuł co po prostu już nie nadaje się do używania.  Do tego głupsia i zapominalska JA, nie pomyślałam, że przecież mamy elektrycznego grilla, który też się nadaje do robienia zapiekanych kanapek... 

Ale spokojnie.. Mam z mamą taką małą umowę, że jak dojdę do 75 kg to idziemy kupić TOSTER. Taka mała dodatkowa motywacja :)

Dobranoc! :)