Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wzloty i upadki


Jak to jest, że nawet z najmocniejszym postanowieniem wytrwałości, gdzieś zanika ta silna wola i człowiek się łasi na różne "śmieciowe" przekąski? Staram się tak dobierać to, co jem, żeby raczej nie było tłuste, bo wątroba mi od tego nawala, ale czasem nie mogę się oprzeć np. chipsom! Fakt, że były to Lay's z pieca, czyli jak zapewnia producent - 70% mniej tłuszczu, ale i tak miałam wyrzuty sumienia, że się na nie połasiłam.

Sobota minęła pod hasłem - "chciałabym się odchudzać, ale rodzina mi na to nie pozwala" - w wolnym tłumaczeniu - obiad u babci. Cóż na to poradzę, że babcia upiekła golonkę i boczek, do tego chleb (o zgrozo - biały) i surówka z kapusty pekińskiej. Wieczorem była parapetówka u koleżanki, więc skosztowałam nieco sałatki hawajskiej (szynka, ananas, czerwona fasola, kukurydza i majonez) oraz białego winogronu.

Niedziela tradycyjnie - na śniadanie parówka z wody z ketchupem, majonezem i odrobiną chrzanu; obiad standardowo - rosół z ryżem, a na drugie łyżka ziemniaczków, pół pieczonej piersi z kurczaka i ogórek kiszony (tegoroczny już ). Kolacji nie zjadłam, ale na podwieczorek wylądowałam u cioci, więc był kawałek ciasta drożdżowego i mniejszy kawałeczek murzynka.

Dziś zaczęłam od dwóch parówek (jak w niedzielę), potem do pracy była kanapka z szynką z kurczaka, sałatą i ogórkiem. Obiad z niedzieli jeszcze został, więc dziś go dojem.

Wczoraj rozpoczęłam główny punkt mojego odchudzania, a właściwie bardziej modelowania sylwetki - A6W. Mam nadzieję, że dziś uda mi się znaleźć czas na kontynuację. Muszę się dobrze zmobilizować i ćwiczyć! Przez te praktyki nie potrafię sobie dnia poukładać...

A taki efekt chciałabym uzyskać:


Wiem, że z moją budową gruszki nigdy nie będę tak wyglądać, ale może choć po części uda się wymodelować brzuszek, nogi i pupę

Trzymajcie kciuki!