Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Załamanie...


Witajcie!!!
Nie było mnie tu dobry tydzień. Oczywiście miałam rację. Wyjazd nie wpłynął dobrze na moją dietę. Wprawdzie jedzenie było pyszne i nawet pilnowałam, żeby nie jeść niedozwolonych potraw, ale w końcu pojawił się dzień, kiedy nie miałam wyboru i musiałam zjeść to, co podawali... Mówię o tym pysznym naleśniku z kurczakiem curry, pieczarkami, pomidorami i serem... 36cm - taka była średnica tego naleśnika. No i był dużo grubszy od normalnych naleśników. W rezultacie, gdy wróciłam do domu waga znów pokazała 64 kg i nic a nic nie chce spaść. Czyli normalnie przytyłam w ciągu 4 dni 2kg. Jestem załamana. Na tyle, że wczoraj sama sobie pozwoliłam zjeść pizzę, a wcześniej te cholerne chipsy i żelki i we wtorek obiad w KFC, po którym ledwo się ruszałam 
Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. Dałam ciała po całości. Będę musiała od nowa przechodzić na 1 fazę diety, bo inaczej tego nie zrzucę. Póki co od dziś staram się jeść tak, jak na 2 fazie, a od poniedziałku przechodzę na 1. Jutro imieniny mamy. Znów będzie pełno niezdrowego jedzenia. Będę musiała interweniować w kuchni, żeby było też coś dietetycznego.

Ostatni tydzień spędziłam na rowerze. Od poniedziałku było 25-27 km, a wczoraj 32,8 i jeśli dziś pogoda się ustatkuje (od rana pada), to też będzie dłuższa trasa. Ponadto do ćwiczeń należy dołożyć workowy i środowy wypad do studia pięknego ciała. We wtorek był Power Plate i Power Slim (orbitrek w podczerwieni 20 minut - jakieś 570kcal + to co daje podczerwień), a w środę Vacu-Well (30 minut) i rolki masujące.
Codziennie do tego był rower. Ale waga i tak w miejscu stoi. Jestem zrozpaczona :| W takim tempie nigdy nie schudnę...

Dziś dzień rozpoczęłam od ćwiczeń całego ciała z Tamilee Webb. Muszę przyznać, że było ciężko. Wyszłam z wprawy, a rower nie poprawia aż tak dobrze kondycji. Przynajmniej na razie nie czuję tego. Wprawdzie z dnia na dzień jeździ mi się lżej, ale dziś rano się zasapałam robiąc wypady nóg i przysiady "sumo".

Codziennie również stosuję masaże zimną wodą podczas wieczornego prysznica, a rano i wieczorem wcieram w uda i pośladki serum antycellulitowe Lirene. Może jak przejdę znów na tę dietę to jakoś szybciej kilogramy spadną. Druga sprawa, że zostały mi ostatnie 3 tabletki i za jakieś 4-5 dni powinnam dostać @. Myślicie, że to też może być przyczyną tej wagi? Tak wiem, obżerałam się, ale czytałam kiedyś, że przed @ waga potrafi skoczyć nawet o 2-3 kg. Oby tak było i oby spadło jak najszybciej. Chcę pięknie wyglądać latem - bez sterczącego brzucha. Z udami raczej nie zdążę, bo nad morze jadę około 17.07, ale może choć brzuch się "wchłonie"...

W przyszłym tygodniu idę do dermatologa. Muszę mu powiedzieć, że te antybiotyki chyba już na mnie nie działają. Nawet podczas ich łykania ciągle pojawiały się nowe pryszcze  Dobija mnie to niesamowicie...

Dobra, na dziś koniec z użalaniem. Trzymajcie kciuki za ładną pogodę, żebym mogła wyjść na rower!!!

Parę zdjęć z Korbach:




  • chomiczq

    chomiczq

    8 lipca 2011, 16:56

    dziękuję bardzo za dobre słowo ;) Wiadomo - w czyichś oczach zawsze wyglądamy lepiej, niż nam się wydaje. Niestety moje samopoczucie jest nieco gorsze z racji tych odrobionych 2 kg, których za chiny ludowe nie mogę zrzucić :( No nic - ciężka praca i dam radę, prawda? ;)

  • Iwantthissobadly

    Iwantthissobadly

    8 lipca 2011, 16:46

    śliczne zdjęcia-bardzo klimatyczne;) a jak to jesteś Ty na ostatnim zdjęciu,to Kochana wyglądasz super !

  • patih

    patih

    8 lipca 2011, 16:01

    ja też z nią ćwicze i przysiady sumo gwarantują mi zakwasy :)