Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót?


Kolejny powrót? No na to wygląda. Przez chwilę waga drgnęła, nawet się ucieszyłam, gdy zobaczyłam już 65. Ale czuję, że znów urosło. A dziś znów się złamałam i zjadłam kolację. A bo sałatkę mama zrobiła i się oprzeć nie umiałam. Na dodatek koleżanka mi dowaliła dziś. Miał być żart, a ja się przejęłam, aż łzy poleciały. Powiedziała, że nie będzie więcej jeść chrupków, bo będzie gruba jak ja. No nie wytrzymałam. Potrafię sama z siebie żartować i myślę, że mam spory dystans do własnej osoby. Ale dobiła mnie...

Nie czas się obrażać, tylko wziąć za siebie. A dziś nawet biegałam chwilę. W sumie dopiero zaczynam się ruszać po zimie, więc postanowiłam tylko kawałek pobiegać, a już czuję zakwasy. Na dodatek strasznie wiało. Mam nadzieję, że się nie przeziębię, bo jeszcze po majówce niedomagam... Jutro będą ćwiczenia w domu. No i staram się nie przejadać. Jem tak, że jak kończę posiłek, czuję jeszcze trochę głodu. Fakt, że za rzadko jem, ale jakoś nie mam czasu na myślenie o tym. Jest śniadanie, obiad, czasem jakaś przekąska. Kolacji staram się nie jeść. Czuję się lżej przez to rano.

Do wakacji 6 kg? Ponoć wykonalne!
Trzymajcie kciuki
  • patih

    patih

    17 maja 2012, 14:55

    czasem potrzeba nam takiego kapa w dupę

  • awredna

    awredna

    16 maja 2012, 22:34

    Słaby żart.

  • Belldandy1

    Belldandy1

    16 maja 2012, 22:29

    Dasz radę! Do wakacji sporo czasu!;)