Dziś zaczynam moją małą rewolucję w odżywianiu.
Nie mam niestety jeszcze dokładnego planu na to odchudzanie, weekend pracujący więc nie miałam czasu sobie tego wszystkiego jeszcze poukładać. Chcę jednak zacząć od razu, bo jeśli znów powiem sobie "ach od następnego poniedziałku", to wiem że ten poniedziałek może długo nie nadchodzić. Dlatego zaczynam od razu, troszkę na oślep ale zdecydowanie z pozytywną energią :)
Tak jak wspominałam weekend pracujący, wiec rano przed wyjściem wsunęłam kanapkę z chudą szyneczką, popijając niesłodzoną (a myślałam, że nie da się tego przełknąć ;)) herbatką żurawinową.
II śniadanko to sałatka owocowa - cząstki małej pomarańczki i kawałki małego banana zalałam jogurtem naturalnym.
Na obiadek zjadłam gotowane udko z kurczaka z mizerią z polowy ogórka - oczywiście zamiast śmietanki ogóreczka zalałam odtłuszczonym kefirem.
Zbliża się czas podwieczorku łakomie zerkam na jabłuszko, jednak z tego co wiem owoców raczej należy unikać po godzinie 12tej wiec jeszcze się zastanowię nad tym posiłkiem. co do kolacji, również nie mam pomysłu. trochę to wszystko na wariata, chcę się wprowadzić dietę ale nie mam na nią pomysłu.
Jutro dzień wolny, priorytetem będzie więc ułożenie sobie jadłospisu na najbliższy tydzień no i zaopatrzenie lodówki w zdrową żywność.
Na chwilę obecną wiem tyle, że nie chce od razu stosować drastycznego ograniczenia kalorii. Mój organizm do podtrzymywania podstawowych funkcji życiowych potrzebuje ok 1600 kcal dziennie, dlatego postanowiłam dostarczyć mu dokładnie taką ich ilość. Mam nadzieję, że podczas aktywności fizycznej zacznę spalać powoli to co mój organizm sobie nagromadził. Zamierzam też za jakiś - bliżej nieokreślony - czas zredukować podaż kcal powiedzmy do 1400 kcal a następnie do 1200 kcal, ale to powolutku :)