Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
rozwód..?


No i się porobiło.. R nawet nie odpowiada mi na czesc.. zaczynało być dobrze..ale oczywiscie musiałam na robic.. Poszlam z kumpela na miasto i oczywiscie polało sie piwo, jedno, drugie.. 8sme.. wyladowałam w pubie i wrociłam po 1 narąbana jak jasny gwint.. oczywiscie nic złego nie zrobiłam, ale sam fakt ze wyszłam.. bo chyba powinnam byc wiezniem według  mojego R. Zapytałam czy pogadamy to mi tylko odpowiedział ; Zacznij kurwa mysleć!!
Ma racje.. jestem strasznym lekkoduchem.. mi to wszystko wisi i powiewa...niestety.. na odpierdalam, potem przepraszam, obiecuje, i znowu to samo...sie nie dziwie ze ma dosć.. ale mi sie strasznie  nudno z nim robi.. i chce gdzies wyjsc a on by w domu siedział to se ide... Aj juz mi sie pisac nawet nie chce.. ale sie porzadnie wkurzył.. nawet patrzec na mnie nie chce.. boje sie ze 5lat pójdzie sie jeb*** a go na to stac... Jak mnie zostawi to bede mogła miec pretesje i zal tylko do siebie.. Czasem bym golymi rękami udusiła.. a czasem wiem , ze nie bede umiała bez niego zyc.. serce by mi pękło... OK.
Dieta kiepsko przyznaje, ale nie przytyłam to plus, nie jem słodyczy!! to dopiero dziw.
W pracy dalej zapieprz.. juz mi sie czasem niechce, ale trzeba.. ja niewiem jak zime przezyjemy.. przeciez pracy tu nie bedzie..
Byłam ostatnio na zakupach i wpadłam w zakupowy szał.. moze jutro pokaze co zakupiłam fajnego :) a teraz ide chyba spac.. jutro znowu na 9.. łeee nie lubie rano wstawać...
Paaaaaaaaaaa