Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rozdział XI


Rozdział XI

Stabilizacja, a może nie


Niepotrzebnie planowałam w jednym z poprzednich wpisów jakieś cele na konkretny miesiąc. W środku głowy miałam, że to i tak nie wypali. To dla mnie złe i nie mogę tak robić, narzucać sobie konkretnych celów zrzucania wagi w konkretnym czasie. 


Nie odpuściłam, ciągle jestem w tym samym dobrym miejscu pod względem odżywiania i sportu, jednak moja waga nie spadała. Oczywiście wiem dlaczego, jadłam w okolicach mojego zera. Często było tak, że w tygodniu miałam lekki deficyt, a na weekend trochę przekraczałam zapotrzebowanie i w ogólnym rozrachunku wychodziło zero. Mam jeszcze pewne zachowania odnośnie jedzenia, które widzę, że są złe i toksyczne i chciałabym z nimi walczyć, ale w tej chwili nie czuje się jeszcze na siłach. 

Po półrocznej stabilizacji, której nie planowałam, wyszło jakoś samo. Zaczynam znowu powolutku chudnąć. Przyczyniła się do tego jedna zmiana w moim codziennym żywieniu, o której za chwilę napisze i oczywiście duży wpływ na moją redukcję ma sport. Zaczęłam znowu więcej jeździć na rowerze, przy czym spalać sporo kalorii więc i łatwiej jest mi trzymać deficyt. 


Jak już pisałam nie raz, ja lubię jeść. Lubię jeść smacznie i duże porcje. Oczywiście po schudnięciu 20 kg zmieniło się moje zapotrzebowanie kaloryczne, a że nie chciałam schodzić z wielkości porcji to wybrałam zmniejszenie ilości posiłków. Z 4 posiłków dziennie zeszłam do 3, na początku było ciężko bo miałam ułożony schemat, którego trzymałam się półtorej roku - jadłam dwa posiłki w pracy i dwa po pracy. Teraz jem jeden posiłek w pracy i dwa po pracy. Oczywiście zdarzają się odstępstwa, zmiany. W dni bez treningu jem ok 1900-2100 kcal dziennie, w dni ze sportem jest przeróżnie. W pracy jem ok godziny 10:00-11:00, dziś zjadłam np dużą pszenną bułkę z masłem, twarożek grani i pomidora, na obiedzie byłam u koleżanki i zjadłam makaron w sosie śmietanowym z krewetkami i pomidorkami, do tego lemoniada, w ramach kolacji byłam w cukierni gdzie zjadłam kremówkę z karmelem i wypiłam espresso z sokiem grejpfrutowym 🙂 dzisiaj akurat jeden z dni wychodnych, jem intuicyjnie, jestem szczęśliwa, najedzona i myślę, że ciągle w deficycie 😊


Uwielbiam to, że dzięki sportowi, który pokochałam, spalam dużo kalorii i dużo łatwiej mi generować deficyt ❤️ 

 Pozdrawiam Was cieplutko ❤️

  • Bajbajka2022

    Bajbajka2022

    1 czerwca 2023, 11:32

    SUper :) grunt to pozytywne nastawienie, a wtedy jest już z górki :)

  • PACZEK100

    PACZEK100

    1 czerwca 2023, 07:50

    Jak jest stabilnie to już nie jest źle:) trzymam kciuki za dalsze spadki.

  • salatka2023

    salatka2023

    1 czerwca 2023, 07:36

    Każdy z nam musi wykombinować jak odnaleźć się w deficycie. Jak zrobić by zjeść dobrze i schudnąć. Masz własny pomysł, i dobrze. Ważne że działa. Nie ma co sobie narzucać twardych ram swoich celów. Czasem coś trwa dłużej i nie jest to złe. Dobry pomysł ze zmniejszeniem ilości posiłków, może kiedyś skorzystam. Powodzenia!

    • ChybaaTy

      ChybaaTy

      1 czerwca 2023, 07:42

      Masz rację, każdy musi mieć swój pomysł 😊 dziękuję ślicznie!

  • ognik1958

    ognik1958

    1 czerwca 2023, 04:45

    uściślijmy... 🙆🏼‍♂️czy za deficyt rozumiemy,,, ,jadło-ćwiczenia- praca-metabolizm(liczony np. wg wzoru no Harrisa-Benedicta) i czy masz w tym deficycie dziennie przynajmniej te -500kcal no i w tygodniu powinno to dawać zwałkę tych.... 0,5 kg no i czy przestrzegasz fundamentalnych zasady czynników wspomagających odchudzaniu jak nawodnienie, okienko żywieniowe, podział BTW procentowy, podział kal. w posiłkach konieczna dł snu,,i wtedy jak średnia z tego będzie zadawalająca powinno ruszyć ..oczywiście w dół i to na wadze -powodzenia tomek 😜

  • ognik1958

    ognik1958

    1 czerwca 2023, 04:39

    Komentarz został usunięty