Jestem już znudzona obecną pracą. Szef wymaga Bóg wie czego a ja już myślę o nowym stanowisku. Najgorsze jest to że nie mam pojęcia kto przyjdzie za mnie. Zaczynam od wakacji- wypadałoby juz powoli kogoś wdrażać. Potrzebuję odpocząć. Zresetować się. Potrzebuję jakiegoś urlopu. Przydałoby sie wyjście na jakies wiosenne zakupy ale w portfelu pustki a karta płatnicza (nie posiadam kredytowej), straszy zablokowaniem konta. Z drugirj strony- czy jest sens- w końcu za chwilę bede piękna i szczupła jak szczypiorek i nic nie będzie na mnie pasowało :)) Trzeba zatem zainwestowac w buty- to jedno nie zmaleje.
Wczoraj poćwiczyłam z Ewką. Mam jakieś nowe wzmacniające ćwiczenia- kupiłam ostatnio z Shape. Niby niewinne i nie tak dynamiczne ale pięknie pracują przy nich mięśnie. Jak mam lenia to je robię.
Dietowo do powrotu do domu było ok. Póxniej skusiłam sie na pozostałości (prawie caly) Prince Polo i kawałeczek pizzy (ale serio, taki minimalny- można powiedzieć że kęs).
Weekand spędzam "rodzinnie". Wyjeżdżamy dziś do rodziców. W sobotę trzeba podjechać do teściowej. Ciekawe jakie dobre rady dostanę tym razem. Masakra. Nasze relacje są specyficzne. Nawet jak do siebie mówimy to na siebie nie patrzymy. Otwarcie mówimy ze siebie nie trawimy. gramy w otwarte karty. Taka z niej babcia, że nawet nie pamięta imienia jedynego wnuka i zawsze je myli. Na szczęście niedziela będzie krótka- zmiana czasu na letni.
Do później...