Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym"


Kawusia jest? jest! Szefa nie ma? Nie ma! No to piszemy.

Po weekendzie czuję sie jakbym wróciła z urlopu. Niby biegałam za dzieciakami cale dnie, niby nie spałam od 4 nocy z powodu duszącego kaszlu to jestem jakaś taka wypoczęta. Może to brak Mojego M sprawił że odetchnęłam. Nie mam pojęcia. Grunt że akumulatory zostały naładowane.

W pt wyjechalismy dość późno bo czekałam aż Mój M wróci z pracy i da mi dowód od auta. Do rodziców dojechalam przed 20tą. Wyskoczyłam jeszcze do kumpeli po leki wziewne (myślałam że pomogą). Dzieciaki były tak rozbawione, że zasnęly dopiero po 22:00. Ja kaszląca, przetwałam kolejna noc bez snu. Rano ogarnęlam całą ekipę i już o 10:00 byliśmy na plotkach u Piguły (przyjaciółka jeszcze z czasów liceum. Jedyna!!!). Dzieciaki poszalały (też ma parkę z taką samą różnicą wieku tyle że jej rodzone w listopadzie a moje w marcu następnego roku). Poplotkowałyśmy, pomarudziłyśmy na mężów i juz o 12 byłam u rodziców na obiadku. Dzieci ladnie zjadły, padły do łóżek i trochę pospały dajac mi chwilę na zrobienie paznokci i wypicie kolejnej kawy. Po drzemce zabawy nie było końca. Najpierw akcja w baseniku, później rozłozyłam im namiot. Szalały do późnego wieczora a ja biegałam za nimi wtykając im do buzi jedzenie (nie miały czasu na spokojny posiłek) i picie. W ndz zebraliśmy się po 15:00. Dzieciaki spały mi w aucie (było tak parno że sama bym pospała gdyby nie to że musiałam prowadzić). Dobry humor przeszedł mi po wejściu do domu. Mieszkanie nie grzeszylo czystością. Stęskniony tatuś nawet nie odszedł od kompa żeby ucieszyć się dzieciakami. Później trochę sie ogarnął ale ile to trwało. W końcu zasnął z Pierworodnym a ja garnęłam pranie i mieszkanie żeby niańka nie przestraszyła sie jak do nas wejdzie.

Kaszel nadal utrudnia mi życie. W akcie desperacji wziełam wczoraj wieczorem Duomox. Może antybiotyk tu coś pomoże. Wyczerpałam już chyba wszelkie możliwości.

Jak już wcześniej wspominałam od miesiąca nie łykam tabletek. Libido wzrosło tyle że mój strach przed kolejną ciążą skutecznie je tłumi. Wczoraj miałam taką chcicę... ale się opanowałam. Poważnie zastanawiam się nad spiralą. Pewnie stwierdzicie że jestem jakaś nienormalna. Najpierw pisze że nie trawi swojego M a później że ma na niego ochotę. To nie tak. Ja zwyczajnie potrzebuję bliskości. Z jednej strony moja waga która nie dajwe mi myśleć o sobie jako o kimś atrakcyjnym- wstydzę się swojego ciała oraz moje popaprane relacje z M a z drugiej zwykłe potrzeby człowieka. Strasznie potrzebuję kogoś bliskiego. Czy byłabym zdolna do zdrady?- nie wiem. Kiedyś tak. Teraz z uwagi na dzieci, chyba nie.

  • niezapominajka33

    niezapominajka33

    7 lipca 2014, 21:51

    Cieszy wpis o plotach, kawusi z przyjaciółką, dzieciaki :):):) ....fajnie, że odpoczęłaś. Co do Libido, rozumiem Cię doskonale, we wtorek byłam u mojej gin, za 3 tygodnie zakładam spirale. Też jestem człowiekiem który chce ... a hormony skutecznie utrudniają życie. Gin obiecała, że to pomoże

  • jjkm2

    jjkm2

    7 lipca 2014, 21:01

    ja mam wkładkęhormonalną troche drosza od normalnej spirali ale sprawdza sie w 100%