Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zakopiański lans


Niech nikt nie myśli, że zlekceważyłam swój pamiętnik i postanowiłam nie popełniać w nim żadnych wpisów. Ależ skąd!!! Przed ubiegłym weekendem mąż znienacka poinformował mnie, że musi natychmiast wziąć urlop - jeśli chce się urlopować w tym roku, natomiast jeśli planuje spędzić cudowny, błogi wypoczynek w miejscu pracy - niech koniecznie składa podanie o urlop pod koniec lipca (tak jak chcieliśmy) wówczas na pewno NIE OTRZYMA URLOPU. Cóż było czynić - w trybie pilnym spakowałam 4 walizki (po jednej dla każdego członka rodziny i... adijos amigos!!!!  Wyjechaliśmy natychmiast (bez planów, bez pomysłu, po prostu przed siebie). Wylądowaliśmy w Małym Cichym kilka km od Zakopca. Miejsce wypadowe boskie! Pensjonat nie tylko śliczny, komfortowy, wygodny, pięknie położony, to jeszcze z wyjątkowo sympatyczną atmosferą wewnątrz. Gospodarze - przemili, młodzi ludzie, dbali o to byśmy chcieli jeszcze kiedyś do nich wrócić. Wyjeżdżając przyrzekałam sobie solenie, że to będzie moje miejsce na letnio - jesienno - zimowe wypady górskie. Oczywiście czas i portfel pokaże czy uda mi się to zrealizować Dodam jeszcze, że zaskoczyły mnie tamtejsze ceny. Wyjeżdżamy rokrocznie, ale na ogół na północ. Pierwszy wypad w Tatry był dużą niespodzianką. Ceny za noclegi w fajnym pensjonacie dużo niższe niż na kwaterach nadmorskich. Poza tym dodam (norrrmalnie jakbym folder reklamowy miejscowości tworzyła) położenie Małego Cichego jest kapitalne -> blisko wszędzie, a zarazem nie ma zgiełku typowego dla Zakopanego. Mieliśmy bardzo aktywny krajoznawczo tydzień. Zaliczyliśmy Kraków, Wieliczkę, Tatralandię na Słowacji, Niedzicę, obowiązkowo Gubałówkę, Kasprowy Wierch, Morskie Oko, Wielką Krokiew itd, itp. Było super. Dietowo też całkiem ok. Gospodyni pensjonatu za psie pieniądze przygotowywała posiłki, realizując konkretne życzenia gości dotyczące sposobu przygotowania, kaloryczności tudzież innych preferencji osobistych. Nie było oczywiście obowiązku wykupywania jedzenia, robili to tylko chętni goście. Rano pijałam sobie kawkę na balkonie patrząc sobie na otaczające góry, a potem już tylko chodziłam, zwiedzałam, oglądałam. Wróciliśmy szczęśliwi, wypoczęci i [UWAGA!!!] opaleni Mieliśmy niesamowite szczęście, ponieważ za każdym razem udało nam się uciec przed deszczem. Padało w Zakopcu - my byliśmy w Niedzicy, Padało w Niedzicy - my byliśmy w Zakopcu itd, itd. Na wadze bez zmian. Szczerze mówiąc trochę mnie to dziwi, liczyłam na spadek.
  • huomenta

    huomenta

    11 lipca 2011, 14:23

    Byłam tam w zimę- ceny w porównaniu do Zakopanego bardzo przystępne, a miejsce rzeczywiście malowniczo położone. Pozdrawiam!!