Na liczniku nadal 63 kg. Szczerze jednak przyznam, że ostatnie dwa tygodnie miały niewiele wspólnego z dietą. Po pierwsze - ruchu niemal zero (zanim zaczęłam urlop to niemal przyrosłam do fotela - tyle miałam do przerobienia dokumentacji w pracy). Natomiast ostatni tydzień - od 12 lipca, to szaleństwo wakacyjno - imprezowe. Moja codzienność to leżing/ plażing/ basening/ i NIESTETY łomżing też. Generalnie tryb urlopowy pod hasłem „drink z palenką w basenie”, a do tego hurtowo owoce sezonowe: agrest, porzeczki, wiśnie, jagody - do oporu. Dziś u pani dietetyk obiecałam, że koniec z tym dogadzaniem i wracam na właściwe tory. Zatem - trzymajcie kciuki :)
ananana
2 sierpnia 2021, 11:53Piękna waga.
Callgirl
26 lipca 2021, 20:10Powodzenia 😊
Berbla12
22 lipca 2021, 17:15Nie ma co żałować fajnych chwil , mówisz że wracasz na właściwe tory a ja myślę że daleko nie zboczyłaś
annna1978
17 lipca 2021, 20:08To tylko się cieszy że waga taka łaskawa 😊😄 widocznie lezing i lomzing jest zbawienny na stesy...
Milly40
17 lipca 2021, 14:44Masz pecha, wpadłas pomiędzy milion wpisów Uli ;-)