3 dzień tu jestem i nie bardzo mam o czym pisać, bo kolejny jest identyczny jak poprzednie. Praca (pracuję od 6.30 do 14.30), powrót do domu, o! dziś nie autobusem a pieszo (ok 3km), zjadłam 5 pierogów więc trzeba było odpokutować. Po drodze oczywiście zakupy. Mężuś czekał z kawą i połówką princessy (podzielił się), a ja się wypięłam (no dietka!), na szczęście synuś wbił się chętnie. On (tzn. mąż) biedny w sumie jest, jak się dzieli, to słyszy:czemu mi to robisz? przecież się odchudzam! A jak jestem przed @ i pusty papierek dostrzegę to:no tak, nawet o mnie pomyśli, nie podzieli się tylko sam zjada. Kurcze, ale ze mnie zołza, teraz sobie to uświadomiłam.
Teraz jestem już po ćwiczeniach (steper, brzuszki, i takie tam różne rozciągania), po prysznicu, po masażu i ufffffff......zajęło mi to z 2 godz. Ale poświęcenie....i tak co dziennie. Ale jak chce się "wyglądać" latem to tak trzeba. Nie mogę się doczekać wiosny, ciepełka, wtedy dzień dłuższy i jeszcze o tej porze będzie można rowerem pojeździć.....ach....oby do wiosny.... Teraz życzę Wam miłego wieczoru, poczytam jeszcze co u Was ;)
dragon95529
26 lutego 2013, 20:22już od razu zołza...ja bym powiedziała po prostu 100% kobieta;) tak samo mam...ponoć kobiecie nigdy się nie dogodzi....zawsze znajdę coś i mało kiedy wszystko mi pasuje...ale to już taki nasz urok;) Faceci kochają to inaczej nie byliby z nami;) Powodzonka;)