No to wróciłam z wakacji. Było fantastycznie, choć z plażowania nici. Mały Szkrab okazał się być za mały jeszcze na plażę, na której byliśmy tylko raz przez niespełna 20 minut. Najpierw było za gorąco, później pogoda była zbyt chimeryczna i nie było wiadomo, czy za 5 minut będzie oberwanie chmury z burzą czy upalne słońce, później była inwazja gryzących biedronek ;) a na sam koniec było za zimno. Tak czy inaczej my nadrobiliśmy zaległości ze znajomymi, Mały się naspacerował i nawdychał jodu. Gorzej z dietą i ćwiczeniami. Zrobiłam sobie tygodniową dyspensę i skutki są fatalne. Niemal wróciłam do stanu wyjściowego, czyli przybrałam 1,9kg... SIC!!!!! No nic. Biorę się teraz w troki i nie ma zmiłuj... Od dziś znów zaczynam ćwiczyć i od rana znów dietetyczny jadłospis... Niech mi się ta waga szybko wahnie do stanu sprzed wyjazdu, żebym nie miała tak przerażających wyrzutów sumienia ;))))))))
Ach. No i zdjęcie. Z pomiarami nie jest fatalnie ale jednak w brzuchu i biodrach przybrałam.
lillyyyy
16 lipca 2012, 10:30hm zaczelam jakos od marca :) cwicze codziennie od 40 min do 1 h :) ogolnie duzo ruchu :) pozdrawiam!