Jeszcze wczoraj rano planowałam sobie lekkie zawieszenie broni w kwestii diety. Planowałam kupić ciasto youghurtowe, jakie widziałam ostatnio w naszej piekarni. Uwierzcie, że naprawdę wyglądało smakowicie. Na tyle smakowicie, że w ciągu ostatnich paru dni tygodnia ratowałam się myślą, że skosztuję je w weekend. Ale wczoraj wlazłam rano na wagę. Sama nie wiem dlaczego. Chyba dlatego, że zaczyna mi się miesiączka i byłam ciekawa, jak bardzo już napęczniałam od h2o. Ale, ku mojemu zdziwieniu, waga pokazała wczoraj 55,2kg! Z takim spadkiem, nie mogłam kupić i zjeść ciasta! ;))))))))) A dzisiaj jest 55,1kg! Aj, aj, cudownie! ;) To oznacza, że WRESZCIE OSIĄGNĘŁAM 1. KROK MILOWY!!! :D ;)))))))))) Hip-Hip? Hurrraaaaa!!! ;)
Mało tego! To oznacza, że pozostało:
1. 0,9kg do wagi z początku ciąży,
2. 2-3kg do wagi, jaką trzymałam przez ostatnie lata
3. 5,1kg do osiągnięcia celu! ;))))))))))
Wczoraj na śniadanie była (nie dietetyczna, bo na maśle) jajecznica na kurkach. Kocham ten smak miłością absolutną. Generalnie kurki. A najchętniej w sosie śmietanowym w naleśniku. Dobra. To już trąci masochizmem. Tak czy inaczej małe zawieszenie broni będzie pewnie w przyszły weekend, bo teście planują przyjazd, a wtedy, wiadomo, fest obiad będę musiała przygotować. Ważne, żebym ogarnęła się z odpowiednią wielkością porcji, a nie będzie źle :)
paulinapola
5 sierpnia 2012, 09:20tez kocham kurki. niestety we wloszech ich nie ma. tez sie zajadalam jajecznica z kurkami w ostatni wieczor jak bylam w PL. ciesze sie z twojego sukcesu. nie spocznij tylko na laurach :) buzka