Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dobrze idzie - coś na blizny? ;)))


Nowa waga: 52,3kg! :) Wreszcie znów waga się ruszyła, po tym jak stała chyba ponad 2tyg ;) Warto było się nie zniechęcać zastojem ;)
Zaczęłam więcej pić - ok 2-2,2l/dziennie. Może to tego zasługa z ta wagą? Wcześniej pewnie wyrabiałam się w 1-1,5l max.

W czwartek kontuzjowałam sobie piszczel. Jak? Wpadłam jak ta niemota na drzwiczki niezamkniętej zmywarki, niosąc stertę upranych ubrań... Mam strupa teraz na jakieś 7-7cm długości na skos przez piszczel. Okropnie to wygląda. Martwię się o bliznę. Macie jakieś sprawdzone leki? Baaaardzo liczyłabym na pomoc, bo boję się ohydnej blizny. Nie po to chce zrzucić zbędne kg, żeby nie móc pokazać nóg... ;/ Eszzzz.

Mimo czwartkowej akcji wywrotowej zaliczyłam skalpel. Ponieważ rana była świeża, odpuściłam sobie rowerek, żeby mi się nie rozbabrało bardziej. Wczoraj znów skalpel. Jutro spróbujemy turbo-spalanie i znów rowerek po.

Zainstalowałam sobie też nową apkę - MyFitnessPal, która zlicza mi zjedzone kalorie i ćwiczenia ;) Prowadzę statystyki dopiero 3 dni, ale wychodzi mi póki co, że zjadam tak ok. 1000-1400kcal/dziennie. Program zaleca mi do chudnięcia 1200. 1400 zrobiłam np. wczoraj, ale ze względu na ćwiczenia (skalpel to podobno ok 400-450 spalonych kcal) wróciłam do wyniku ok 1000 na koniec dnia ;) I waga leci, centymetry znów też ;)))

Zero grzechów przez weekend! Może poza kakao z cukrem trzcinowym i tłustym mlekiem (bo takie pija moje dziecko), ale wliczyłam wszystko i wyrobiłam się w dziennej dawce kcal bez bólu ;)

Yupppiieeee! :) Liczę, że za jakiś miesiąc dwa, będę wyglądać znacząco inaczej ;)))
Póki co, odkąd się za siebie wzięłam (09.01.2015): -4,5kg, -12cm w sumie w obwodach. :)