Dzis chyba jest trochę lepiej... tzn nerwa nadal mam... na meza .. ogólnie nie dogadujemy się... a właściwie to nawet nie gadamy... wszelkie rozmowy wlasciwie dotyczą dziecka... jeśli są jakieś kłopoty to nie da się z nim nic obgadać czy przegadać temat bo go unika... ewentualnie ja mówię on milczy i po chwili wychodzi a potem udaje ze wszystko jest ok... np kłopoty finansowe... nabrał za moimi plecami pożyczek potem nie spłacał.. I jesteśmy kilka tysięcy w plecy.. I teraz po opłaceniu kilku rachunków splata części kredytu jakies zakupy i z jego wypłaty nie zostało nic...a gdzie do końca miesiąca... (nie mowiac o tym ze same jego papierochy i paliwo do pracy to 1/3 wyplaty na to idzie..).ale to już na mojej głowie...bo on jak to mowi"co miałem to dalem" ja musze dorabiać bo on...nie dorobi nie znajdzie drugiego dochodu bo" mu się też coś od życia należy."..a mnie to się nie należy?? Dlaczego to zawsze musi być wszystko na moich barkach... człowiek starał się być zawsze odpowiedzialny zaradny oszczędny odmawial sobie zeby bylo kiedys lepiej... I zamiast zeby coś lżej było... to jeszcze bardziej musi oszxzedzac jeszcze więcej odpowiedzialności brac
i coraz więcej dziur do łatania...
coraz więcej do dźwigania...
PACZEK100
13 marca 2023, 21:14Każdemu się od życia coś dobrego należy. Ale tak to już jest że ktoś musi być w związku odpowiedzialny. Głowa do góry!
crazydaisyy
18 marca 2023, 21:58to kiedy będzie moja kolej na to dobre... chciałabym by mąż był bardziej odpowiedzialny.. niestety.. za stary już jest żeby się zmienić... więc cały czas muszę trzymać rękę na pulsie i kontrolować bo jak nie dopilnuję to.. będzie niedopilnowane..
krolowamargot1
12 marca 2023, 21:18Brzmi, jakbyś miała nastolatka na chacie, nie męża…
crazydaisyy
13 marca 2023, 19:55no niestety.. brakuje mu takiej odpowiedzialności, zaradności, zapobiegawczości (jest w ogóle takie słowo ? :P ) wiecznie tylko obiecanki cacanki.. co by to nie robil gdyby....