Hej Kochani,
wpis z cyklu wylewam żale i idę dalej....
Po pierwsze PRACA... w pn kończy mi się umowa i jak dotąd nikt nie zagadał do mnie co dalej... fakt faktem akurat wszyscy "ważni" byli na feriach, więc na dobrą sprawę i ja nie miałam kogo poinformować, że dziękuję... ale jakoś denerwuję się tym poniedziałkiem, ewentualnymi rozmowami czy pretensjami, nie chcę z jednej strony, żeby ktoś mi zarzucił, że zostawiam ich na lodzie z dnia na dzień ale i na dobrą sprawę nikt mi przecież jeszcze NIC nie zaproponował... nie wiem czy czekać aż oni zaczną temat, czy sama powinnam zagaić... Prawda jest taka, że nawet jeśli mi zaproponują dalszą współpracę to na bank nie podniosą pensji a o tym była mowa na rozmowie kwalifikacyjnej-wtedy łatwiej byłoby mi się wymiksować bez zbędnego tłumaczenia co i czemu...a wiem, że takie pytania padną :/
Nie wiem czemu przejmuję się rzeczami, którymi w ogóle nie powinnam... kończy się umowa dziękuję, do widzenia...a ja się stresuję i nakręcam... Mam jakąś tendencję robienia z siebie sierotki Marysi i chcę to w końcu zmienić i robić tak, żeby mi w życiu było dobrze!! Czas zacząć odcinać to co mnie niszczy!
Po drugie martwi mnie fakt, że ciągle przeglądam ogłoszenia do pracy i znajduję na prawdę mało ofert, na które mogę aplikować... ale koniec na dziś o pracy... jest sobota!!
Z innej beczki NIEDOCZYNNOŚĆ- dalej nie wiem jak to ugryźć bo jak dotąd miałam nadczynność a teraz w przeciągu miesiąca wynik TSH skoczył z 2 z hakiem na ponad 43... przy normie do 4... widzę po wadze, że jest źle i po samopoczuciu, nie mam na nic siły, czuję się zmęczona, osłabiona i bez energii. Na szczęście na przyszły pt udało mi się załatwić wizytę u lekarza, więc może uda mu się jakoś powoli zacząć regulować moje nieszczęsne hormony.
Muszę się też przyznać, że trochę nawaliłam z dietą...przez brak efektów motywacja spadła... tzn. ogólnie nie byłoby tragedii ale przy takim TSH może to się odbić na mnie ze zdwojoną siłą... mam nadzieję, że do czasu zaczęcia przyjmowania leków nie narobię dużych szkód i potem uda mi się wszystko ładnie zrzucić z nawiązką :) W końcu chcę się czuć dobrze sama ze sobą a w tym rozmiarze nie jest ok!
Miałam zacząć robić fotki posiłków dla własnej (i może waszej) motywacji ale oczywiście zawsze przypominam sobie po fakcie. Postaram się poprawić :)
Co jeszcze...KOSMETYKOWO-PIELĘGNACYJNIE -mam ostatnio bardzo (bardziej niż zwykle) przesuszoną cerę- i dziś postanowiłam kupić sobie myjkę silikonową peelingującą do twarzy. Wypróbuję i dam znać czy się sprawdza. Zaopatrzyłam się też w krem do rąk z aloesem (nigdy nie używałam) bo chyba nabawiłam się jakiegoś uczulenia od płynu do mycia naczyń w pracy a mój L. kupił mi w mydlarni pięknie pachnący balsam z masłem shea o zapachu mango :) Ostatnio wpadłam w jakiś szał kosmetykowy, tylko z regularnością stosowania mam problem:P
Dziś za bardzo bez składu i ładu ale taki też mój dzisiejszy stan.
Cyyyyaaa!
Minionslover
29 lutego 2016, 19:54Teraz z dietą nawaliłaś, ale spokojnie nie ma co się załamywać, każdy dzień to kolejna szansa :)
createmyself
1 marca 2016, 06:36a jak :) byle nie za dużo tych nowych początków ;)