Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64319
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2019 , Komentarze (8)

No i 27.06 minął mi miesiąc bez nabiału. Nie wiem na ile po takim czasie można poczuć jakieś efekty tym bardziej że jednak jem pieczywo, wpadło też jakieś masło (choć w 99% było to masło klarowane, które jest dopuszczalne) i pewnie jakieś śladowe ilości trafiają z produktami w których składzie widnieje "może zawierać", niemniej jednak dość solidnie podeszłam do eksperymentu (żadnych jogurtów, śmietany, serów, sosów, dipów, mleka do kawy, nic z czekoladą, nic co w składzie zawiera mleko/serwatkę/laktozę nawet chipsów-a tych produktów jest cała masa i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy). Z dotychczasowych "efektów" mogę wymienić: spadek wagi i bardziej płaski brzuch, mniej fastfoodów i słodyczy w diecie i chyba mniej bólów głowy i mniej uczucia ociężałego ciała-a może sobie wmawiam?. Podsumowując temat zamierzam jeszcze trochę pociągnąć ten eksperyment tym bardziej, że kreatywność co do nowych posiłków wzrasta i coraz bardziej świadomie biorę w tym udział.

Waga z rana wciąż poniżej celu-pasek nieaktualny ale z racji, że posiałam gdzieś cm krawiecki pomiary i ostateczna zmiana paska leży i kwiczy.

Niestety ćwiczenia w tym tygodniu również leżały i kwiczały, udało się za to trochę pochodzić na piechotę z domu do pracy i z powrotem co przy 38 C wcale nie jest takie łatwe, lekkie i przyjemne :).

No i z prywaty...już w poniedziałek zmieniam pokój i zakres zadań w pracy -mega się stresuję, tym bardziej, że ta zmiana miała nastąpić dopiero za ponad tydzień i nawet nie uporządkowałam  tego co miałam... mam nadzieję, że uda mi się jeszcze co nieco ogarnąć w tym tygodniu "przejściowym", zwłaszcza, że mam jeszcze swój przetarg do ogarnięcia...  Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce i jak faktycznie to będzie wyglądało po aneksowaniu umowy... jak już wspominałam najwyżej będzie to dobrą motywacją, żeby jednak znaleźć coś "swojego" a nie na zastępstwo i szybciej zmienić pracę.

Za tydzień jedziemy z mężem na lato kwiatów do Otmuchowa-nawet nie wiem który to już raz bo od kilku lat jeździmy co roku, mamy zarezerwowany nocleg w pałacyku niedaleko Nysy-już się nie mogę doczekać-to będzie dobre odstresowanie po nadchodzącym tygodniu:).

Dziś tyle, miłego weekendu!

3 lutego 2019 , Komentarze (6)

Czas powrócić na dobre tory, może nie zboczyłam z nich mocno ale weekend daleki był od ideału a to z powodu imprezy urodzinowej i dużej ilości coli w drinkach. Wpadły też sałatki: gyros i makaronowa, faszerowane jajka, sery, wędliny i ciasta... (w ramach obiadu i kolacji). No ale trzydziechę ma się raz!  Dziś już będzie dużo zdrowiej i lżej przede wszystkim. W prezentach znalazłam zestaw bio smakołyków i kawę orkiszową-będę testować.

***

Najbardziej martwi mnie jednak stopa. Chciałabym już jakoś normalnie poćwiczyć a tu wczoraj znów zaczęła boleć mocniej... No ale tak czy inaczej jakaś aktywność dzisiaj będzie bo nie chcę wypaś z rytmu... Potem będzie się ciężko zmotywować...a do maja i wakacji coraz bliżej. Jest jeszcze chwila, aby coś ze sobą zrobić!

***

Chyba nie będę się dziś bardziej rozpisywać bo muszę dojść do siebie, ogarnąć się przed jutrzejszą pracą i opracować z grubsza menu na przyszły tydzień. 

To tyle, do przeczytania !

26 stycznia 2019 , Komentarze (7)

Miały być pomiary i miała być zmiana paska... miały bo wcięło mi centymetr. Pożyczyłam mężowi i zniknął... on oczywiście nie ma pojęcia co się z nim stało... no cóż... znajdzie się to będą pomiary, na razie mogę tylko powiedzieć, że waga poszła ciut w dół, gdzieś tam pojawia się nieśmiało 6 z przodu. Jest progres. I oby tak dalej!

***

Niestety dalej męczy mnie kontuzja nogi przez co kuleje moja aktywność... no ale nie da się szybko wyleczyć stopy kiedy trzeba chodzić, czasem nie mało. Staram się oszczędzać ale nie zawsze się da. 

***

Weekend spędzam sama, mężu musiał zostać w pracy- na szczęście udało mu się wczoraj mnie odebrać z pracy i spędzić chwilę razem. Planuję, więc zrobić porządki przed 30stkowym przyjęciem, ułożyć menu, zrobić listę zakupów i przejrzeć książkę od koleżanki z pracy z przepisami na "pudełka do pracy". Może zainspiruje mnie do zrobienia czegoś w przyszłym tygodniu.

***

W pracy mamy małą masakrę, wszystkich porozkładało, ponad połowa zespołu na L4. Ale od pn powinien wrócić jeden kolega, więc chyba jakoś damy radę. Choć przyznaję, że sama nie czuję się najlepiej.... rozkłada mnie ale jeszcze się bronię. Wit. C, czosnek i zobaczymy... 

Dziś tyle, do napisania :)

21 stycznia 2019 , Komentarze (6)

W prawdzie kontuzja nogi dalej mnie męczy, odpuszczam wszystkie ćwiczenia, które obciążają stopę ale nie mam zamiaru się tak łatwo poddać. Dziś stawiam na rozciąganie i brzuszki na kołysce.

***

Wczoraj byliśmy na skokach, wchodziliśmy na inną trybunę niż w zeszłym roku ale część drogi była ta sama... lekko pod górę... i pamiętam, że w tamtym roku ledwo doszłam do punktu kontroli biletów, zasapana, zlana potem a w tym roku zrobiłam to podejście szybciutko i bez większego wysiłku... co więcej w tym roku miałam jeszcze podejście wyżej, bardziej strome i wymagające i "połknęłam" je dosłownie (no może nie bez zadyszki ale szybko i sprawnie i dosłownie po chwili doszłam do siebie). SZOK. Wiem, że to nie jest osiągnięcie dla większości tutaj ale dla mnie to mega motywujące, że ta praca daje efekty. Tym bardziej szkoda mi kontuzji nogi bo widzę jak bardzo podniosła się moja wytrzymałość i że dużo szybciej się regeneruję... boję się, że będę musiała zaczynać od początku... ale nawet jeśli- zrobię to!

***

Dziś wzięłam wolne, żeby odpocząć po weekendzie, udało mi się też rzutem na taśmę odebrać paszport  bo kiedy rano sprawdzałam jeszcze był "w realizacji". Także nie będę musiała brać wolnego tylko po to, żeby odebrać dokument, ani zwalniać się i odrabiać wyjście prywatne. Zrobiłam też zakupy na obiad (m.in. por-poznajemy się coraz lepiej) i kupiłam tusz do rzęs bo już sobie dawno obiecywałam. Portfel lżejszy ale serce też:P.

***

Do piątku nie będę miała dostępu do wagi także muszę się pilnować, żeby nie było przykrej niespodzianki na ważeniu. Może częstsze ważenie to nie najlepsze rozwiązanie ale wolę móc się zważyć niż nie. 

No nic uciekam! Do napisania!

19 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Było już tak dobrze... pilnowałam jedzenia i ćwiczyłam, kiedy wpadało więcej jedzenia-więcej ćwiczyłam... i w końcu mam za swoje dorobiłam się kontuzji. W sumie to sama jestem sobie winna bo organizm dawał znaki, że może powinnam sobie odpocząć, zregenerować się... ale ja przecież "nie chciałam odpuścić" i tak oto moja stopa powiedziała "dość". Boli mnie górna część stopy, od palców w stronę śródstopia, chodząc nie mogę postawić całego ciężaru na tej stopie i kuleję... średnio się znam ale doczytałam, że to może być jakieś zapalenie i powinnam "odpocząć". No ok... ale przemieszczać się jakoś muszę... a jutro jedziemy do Zakopca na skoki i muszę się jakoś wdrapać na trybunę A czyli na górę... Druga kwestia, że kiedy się w końcu wciągnęłam w jakieś porządniejsze ćwiczenie muszę pauzować... Staram się sobie znajdować aktywność, które nie obciąża stopy, wczoraj pokręciłam hula-hopem ale to nie to samo. No ale ok... nie marudzę, będę bardziej pilnować menu, a jak przejdzie kontuzja zacznę robić łagodniejsze treningi z głową i regeneracją.

***

Waga z rana poniżej paska, jeśli za tydzień również będzie niższa wtedy oficjalnie zmieniam pasek. Oby tak było bo mega mnie to motywuje. Widzę światełko w tunelu, że w TE wakacje będę mogła włożyć jakąś fajną sukienkę, spódniczkę i poczuć się w niej atrakcyjnie.

***

Tydzień temu dorobiliśmy się wagi kuchennej z tymi wszystkimi bajerami i możliwością wpisywania swoich produktów. W sumie chciałam taką zwykłą, najzwyklejszą bo nie liczę i nie zamierzam liczyć kcal ale była tylko taka "wypasiona" i stwierdziliśmy, że kupujemy. W sumie ma fajne opcje, można sobie dużo pomóc jeśli liczy się kcal i zwraca uwagę na inne zawartości. Może i ja z części wiadomości skorzystam. No nic, odhaczone :) żeby skompletować pełne wyposażenie kuchni brakuje mi już chyba tylko... lejka :P.

***

Dziś wpis taki typowo Vitaliowy. Ja kończę powoli swoją kawę i lecę Was poczytać. Do następnego! Pamiętajcie o regeneracji!

12 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Sobotni poranek to dobry czas na dokonanie wpisu...tym bardziej, że czuję, że brakuje mi motywacji, poranna kawa nie smakowała i ogólnie jakoś dzień mi się zaczął średnio. Zaktualizowałam pasek tzn. poranne ważenie pokazało trochę mniej niż pasek ale wolę, żeby wszystko się ustabilizowało zanim oficjalnie zapiszę w pomiarach. Z pomiarami gorzej bo poprzednie były zaniżone i nie bardzo mam się na czym oprzeć... no ale następne już powinny być miarodajne... Podsumowując od początku moich starań  (od 29 października) mam ok. 4kg na minusie. To w sumie fajny wynik biorąc pod uwagę problemy z tarczycą ale teraz waga stanęła i mimo moich starań nie idzie nic do przodu... a daję z siebie dużo, jak nigdy. Strasznie mnie to demotywuje. Oczywiście nie zamierzam się poddać ani sobie odpuszczać, robię dalej swoje ale nastrój mam raczej taki nijaki, brakuje tego powera kiedy widzisz efekty i czujesz, że chcesz więcej.

No cóż do 30stych urodzin już pewnie wiele się nie zmieni...choć marzeniem byłoby zobaczyć taką ustabilizowaną 6stkę z przodu. Ale do wakacji w maju jest jeszcze trochę czasu. Może powinnam pooglądać jakieś fajne bikini, które zmotywuje mnie bardziej?

***

Z innych inności jak wspominałam 30stka się zbliża... kiedy to tak mięło? Z reguły nie świętuję szczególnie urodzin ale teraz zamierzam zrobić małe przyjęcie, zaprosić znajomych, w końcu zmiana kodu... Powoli mam w głowie jakiś plan na menu. Chciałabym sobie też zrobić z tej okazji jakiś prezent...ale nie wiem co mogłoby to być :P.

***

Za tydzień wybieramy się na skoki do Zakopca i planem na ten tydzień jest nie rozchorowanie się...co może być trudne bo wszyscy dookoła prychają i kichają,  w pracy i w domu. Ale zakupiłam czosnek w kapsułkach, łykam witaminę C i ogólnie staram się wzmacniać.

Na dziś już kończę, mam nadzieję, że moja motywacja wróci i następny wpis będzie już taki "z życiem".

6 stycznia 2019 , Komentarze (6)

No i weekend powoli dobiega końca, ja mam dziś czas a słodkie leniuchowanie. Ogarnęłam już włosy i sałatkę makaronową na jutro do pracy... teraz zastanawiam się nad resztą jutrzejszych posiłków bo sałatka wyszła mi dość konkretna... ilościowo i kalorycznie ale zapowiada mi się też dużo chodzenia jutro, więc pewnie nie będzie tak źle. Cieszę się bo otwieram się na nowe smaki. Chyba przeproszę się z porem, którego do tej pory unikałam szerokim łukiem..a on mnie... a dziś zagościł w mojej sałatce.

Wczorajsze menu niestety znów było średnie... ale jak to ostatnio bywa nadrobiłam ćwiczeniami. Dałam sobie konkretny wycisk i od razu poczułam się lepiej. Dziś już bardziej się pilnuję, będzie rybka na obiad, więc raczej nie wpadnie żaden gotowiec ani nic "na szybko". W nadchodzącym tygodniu posiedzę u mamy bo mężu będzie w delegacji a mi się nie chce jeździć codziennie taki kawał drogi w takich warunkach, do tego ja najzwyczajniej w świecie nie lubię jeździć autem. U mamy będę, więc musiała uzupełnić lodówkę o jakieś fajne żarełko. Może uda mi się przy okazji pozałatwiać jakieś sprawy na mieście. Mam nadzieję też, że mój paszport wyrobią przed czasem bo planuję w styczniu 1 dzień urlopu i fajnie jakbym akurat mogła go wtedy odebrać. Niestety nie mam możliwości zrobić tego "po pracy" ani "przed pracą". Jakoś to będzie, muszę skończyć zamartwiać się na zapas. Oj tak kolejne postanowienie na ten rok.


Plany na dziś:

-odpoczywać, relaksować się, leniuchować

-porozciągać się, pokręcić hula-hopem (dla odmiany)

-zrobić peeling

-przygotować ubrania do pracy

4 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Dziś zwariowany dzień za mną, najpierw złapała mnie jakaś niemoc psychiczno-fizyczna, zgłodniałam, trzęsłam się i było mi słabo i dopiero jak zjadłam trochę mi się poprawiło. Potem postanowiliśmy odśnieżyć moje auto, które stało na zamykanym parkingu pod blokiem mojej mamy-i co najlepsze facet, który stał koło nas wyjeżdżając z parkingu uszkodził inne auto i nawet nie wysiadł, nie zostawił kartki... nic a przecież wiedział, że ktoś go widzi, nawet podeszłam zaraz pooglądać tamto auto...nic... Niby dostęp do parkingu mają tylko lokatorzy ale nie mam pojęcia kim był... za to wiem jakie miał nr rejestracyjne... i właścicielka uszkodzonego auta też. Z innych spraw udało mi się jeszcze zamówić recepty na Letrox i aktywować kartę kredytową-niby prosta rzecz a ciężko się było wybrać. Z niezałatwionych spraw pozostało mi przeniesienie nr do innej sieci ale nie miałam już na to siły.

Mam za to kolejną motywację do walki o siebie, swój wygląd i samopoczucie! Zarezerwowaliśmy wczasy w połowie maja w mojej ukochanej Turcji (to będzie mój 5 raz i pierwszy raz w Kemer). Zaliczka zapłacona, czas ogarniać cielsko. Chcę się czuć w te wakacje kobieco, atrakcyjnie, chcę kupić ładne, letnie ubrania i cieszyć się wakacjami. Dawno nie byłam na takich wczasach, w prawdzie w zeszłym roku byliśmy na Majorce ale to było zaraz na początku kwietnia, bez plażowania i tylko tydzień w ramach podróży poślubnej. Mam ponad 4 miesiące i to na prawdę nie jest mało. Nawet jeśli waga nie będzie spadać (tarczyca szaleje) to zrobię wszystko, żeby wyglądać lepiej!

2 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Dziś byłam pierwszy dzień po urlopie w pracy i jak można się domyślać-nie chciało mi się.... jutro czeka mnie 9h ale potem już z górki i w piątek tylko 7h. Dam radę, jak zawsze! Pracę (zastępstwo) mam do czerwca i powoli muszę sobie przygotować piękne CV i list motywacyjny, żeby potem szybko znaleźć coś nowego, sensownego i może w końcu na stałe... niby pół roku ale zleci szybciutko... Celuję też w związku z tym w jakieś wczasy w maju... mam nadzieję, że upolujemy coś fajnego, a w najgorszym razie jakiś sensowny last. Musiałam też złożyć wniosek o nowy paszport bo poprzedni, na panieńskie nazwisko miałam ważny do czerwca!!

Vitaliovo:

Mega zawaliłam moje dzisiejsze menu (resztki z Sylwestra w ramach śniadania i obiadu) dlatego porządnie poćwiczyłam i dałam z siebie więcej niż mi się wydawało, że jestem w stanie dać. I wiecie jak świetnie się z tym czuję? Do tego opaska od męża sprawdza się świetnie i dodatkowo mnie motywuje do działania. I tak oto dziś po ćwiczeniach wymyśliłam sobie kolejny mój cel na ten rok. Nauczę się podciągać na drążku. Moje ręce są słabe i nigdy nie potrafiłam się podciągnąć dlatego jest nad czym pracować.

1 stycznia 2019 , Komentarze (6)

No i mamy 2019... moi goście jeszcze śpią a ja ogarnęłam trochę chatę i relaksuję się "na internetach". Niestety nie jestem z siebie dumna bo popłynęłam trochę z jedzeniem (pysznym-każdy zrobił coś super) ale i tak zjadłam mniej  niż bym mogła/chciała a to rozpatruję już w kategorii sukcesu. 

***

Myślę sobie o celach i postanowieniach na ten rok i chyba nie będę się zbytnio nad nimi rozwodzić. Chcę przede wszystkim tak po prostu:

-prowadzić zdrowszy tryb życia, 

-schudnąć ok.5 kg, uprawiać sport, 

-zacząć SIEBIE doceniać i w SIEBIE wierzyć,

-ubierać się tylko w rzeczy, które mi się podobają i w których się dobrze czuję,

-znaleźć pracę w drugiej połowie roku, kiedy skończy mi się zastępstwo,

-doprowadzić tarczycę do ładu, zadbać o inne aspekty zdrowia,

-podróżować i przeczytać wszystkie moje legendy,

-znaleźć nowe cele.

A  żeby ogarniać pierwszy i drugi punkt postanowień muszę sobie wieczorem zaplanować posiłki na ten tydzień, czas wrócić do rzeczywistości co po 11 dniach wolnego wcale nie jest takie proste ale mając jakiś ogólny zarys co jeść zmniejszam ryzyko, że wpadnie jakiś gotowiec, coś "na szybko".

***

Dostałam od męża opaskę mierzącą kroki, kcal itd. i mam motywację, by dawać z siebie coraz więcej, dzięki możliwości porównywania wyników z każdego dnia, treningu itd.

Trzymajcie kciuki i realizujcie własne cele!