Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64312
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 grudnia 2018 , Komentarze (2)

No i kolejny rok za nami. Po poprzednim, fatalnym roku ten był dla mnie dużo łaskawszy: wyszłam za mąż, polecieliśmy na Majorkę, znalazłam pracę (w prawdzie tylko na zastępstwo ale doświadczenie w CV rośnie). Oby kolejny nie był gorszy :).

***

W końcu tez zaczęłam tracić na wadze, w prawdzie idzie to bardzo powoli i kosztuje mnie dużo pracy ale ruszyło i sama już widzę różnicę a to motywuje mnie by starać się bardziej. Pasek zaktualizuję, za jakieś 2 tyg. parę dni po okresie. No chyba, że dziś popłynę za bardzo z Sylwestrowym menu i nie będzie co aktualizować... Nie, no... żartuję!

***

Właśnie siedzę i przygotowuję jedzonko na wieczór, wpadają do nas znajomi i świętujemy u nas jak rok temu. Fajnie, ale za rok już nie podejmuję się organizacji imprezy. Czasem trzeba też gdzieś wyjść:). 

***

Plany, nowe postanowienia wypiszę w następnym poście (a co motywuje mnie to!) a na razie wracam do obowiązków :)

and.. a happy new year!!

27 grudnia 2018 , Komentarze (4)

No i Święta za nami, przetrwałam. Wzorowo nie było ale najgorzej chyba też nie, do tego udało mi się poćwiczyć i w Wigilię i pierwszy dzień Świąt i nawet chwilę wczoraj. Udało mi się też nie ruszyć słodyczy w pierwszy dzień Świąt... Z racji, że "normalnie" jadam słodycze tylko w weekendy, odpuszczę sobie piątek i być może nawet sobotę, żeby odpokutować wczorajszy dzień i zjeść coś dobrego w Sylwestra, a co :) Nie o to chodzi, żeby sobie odmawiać a umieć znaleźć umiar :). Niestety coś za coś.

Po Wigilii moja kolekcja legend znacznie się powiększyła-kiedyś Wam zrobię fotkę, ale póki co książki są w dwóch domach. Uwielbiam je czytać szczególnie zimą przy kominku. Niektóre prócz treści mają cudne rysunki. Takie totalne oderwanie się od rzeczywistości, pracy, codzienności-polecam!

Z innych inności-kończy nam się rok...a mnie wbrew wszystkiemu motywują takie "nowe początki". Żeby nie było, ja swoją walkę zaczęłam z ostatnimi dniami października i tego się trzymam, zdarzały się wzloty i upadki ale jak kilkukrotnie pisałam-czuję, że tym razem idę w dobrą stronę. Niemniej jednak czas dopracować pewne szczegóły planu, poszerzyć, rozwinąć. 

Na pewno wprowadzę:

-regularne masaże rollerem (kiedyś mi to całkiem fajne efekty dawało),

-więcej ćwiczeń siłowych

-ustalanie koncepcji menu na nadchodzący tydzień-oszczędność kasy, czasu i mniejsze ryzyko jedzenia gotowców 

Po nowym roku, w pierwszej połowie stycznia zaktualizuję pasek wagi i cm i będę walczyć dalej. 

24 grudnia 2018 , Skomentuj

No i mamy Wigilię. Moje przygotowania właśnie udało się ogarnąć, przygotowałam kruche ciasteczka, ciasto marchewkowe, sałatkę i śledzia. Kolację jemy u mojej mamy a potem wybieramy się jeszcze na herbatkę do teściów. Na szczęście w pracy udało mi się ruszyć do przodu wszystko co mogłam (niestety nie wszystko mogłam) i mogę spokojnie odetchnąć... tymbardziej, że mam wolne do 1 stycznia 2019r.

Udało mi się przed świętami jeszcze zrobić badania... i dla odmiany wpadłam w nadczynność tarczycy... bujam się od niedoczynności do nadczynności i nie mogę się ustabilizować na jakiś dłuższy okres... No ale lepiej wiedzieć niż nie, można przeciwdziałać... Mąż już poznaje kiedy ze mną "gorzej" bo jestem nerwowa, ja czuję bo gorzej sypiam i jestem przesadnie słaba...

Trwanie w moich vitaliowych postanowieniach idzie mi nieźle, w piątek nie zjadłam nic słodkiego, żeby móc sobie pozwolić dzisiaj, mam za to nadzieję, że nie popłynę z jedzeniem bo tego się dziś najbardziej boję. Planuję też jeszcze dziś trochę poćwiczyć, żeby nie mieć potem wyrzutów sumienia :).

21 grudnia 2018 , Skomentuj

Właśnie wkroczyłam w drugą fazę cyklu i czuję uciążliwości z tym związane...do tego przeraża mnie trochę wizja Świąt...a raczej jedzenia. Nie wiem czy jestem na to "gotowa". Muszę przemyśleć kwestię słodyczy i ogólnie nie popłynąć z ilością... Od dawna jadam słodycze tylko w weekendy ale ze względu na to, że Wigilia wypada w pn -dzisiaj chyba sobie odpuszczę- moja słaba silna wola dzisiaj będzie miała wyzwanie :P. 

Wiem, że muszę wytrwać bo pierwszy raz od dawna zaczynam widzieć/ czuć różnicę, a to mega motywuje. Nigdy odchudzanie nie szło mi tak topornie, wręcz nie sprawiało mi większych problemów  (tarczyca mi siadła:() i właśnie dlatego te małe postępy tak cieszą. Aktywność zaczyna mnie cieszyć, przestało mnie ciągnąć do restauracji "na gotowe" i ogólnie jem bardziej przemyślane posiłki. Oczywiście do ideału dużo brakuje-ale ja nie chcę być idealna, chcę być zdrowsza i szczuplejsza-tyle :)

Dziś króciutko bo zaraz uciekam do pracy, mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć ten armagedon, który mi się szykuje i wziąć wolne między świętami-żeby ciut odpocząć. Trzymajcie kciuki!

16 grudnia 2018 , Komentarze (2)

Kolejny tydzień zmagań za mną choć nie mogę go nazwać w pełni udanym. Udało mi się poćwiczyć, nie popłynęłam ilościowo ale znów jakość do poprawy. Można by to zwalić na Wigilię w pracy i tony pyszności i że przecież to "wyjątkowo" ale i poza tym nie było wzorowo. W każdym razie dziś szykuję na jutro do pracy sałatkę, do tego wezmę serek wiejski i zacznę ten nadchodzący tydzień tak jak powinnam!

***

W pracy piętrzą mi się pewne sprawy co nie pozwala mi się do końca odciąć i odpocząć... Nie mam na to wpływu, wszystko wykonałam jak należy ale i tak mnie to stresuje bo ciągle coś wyskakuje w tematach, które najbardziej chciałabym zamknąć. Niby takie jest życie i nie powinnam się tym przejmować zwłaszcza, że jak wspomniałam nie mam na to wpływu...ale przecież to ja będę musiała to wytłumaczyć klientowi, któremu zależy na czasie...

***

Ok, pomarudziłam ale lepiej z siebie wywalać negatywne emocje niż je dusić. Z przyjemniejszych rzeczy byliśmy wczoraj we Wrocławiu (nie, sama wizyta na zatłoczonym jarmarku nie była przyjemna ale chcieliśmy naszemu gościowi z Hiszpanii pokazać kawałek PL) i skosztowałam pierwszy raz w życiu Rogala Świętomarcińskiego (połowę)-może nie do końca moje smaki ale był ok.... no i kolejny pierwszy raz za mną:)

***

Plany na przyszły tydzień:

-jeść codziennie jakiś jogurt nat/serek wiejski

-nie jeść gotowców

-ćwiczyć przynajmniej 3 razy

-nie dać się w pracy ;)

Buziaki!

12 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Tydzień mija mi wyjątkowo szybko. Jutro już czwartek, potem krótki piątek i weekend. W pracy wszystko co mogłam posunęłam do przodu. Po pracy zabrałam się za robienie sałatki na jutrzejszą Wigilię w pracy i czatowałam na kuriera, który przyniósł moje bilety na Zakopane! Są, dotarły (z przygodami) pozostaje czekać na styczeń ;) 

***

Wczoraj rozmawiałam z moją kuzynką, która zajmuje się coachingiem i jak zwykle po rozmowie z nią "bardziej mi się chce". Uświadomiła mi też pewną rzecz, której wcześniej w sobie nie dostrzegałam i teraz będę trenować, żeby to zmienić. Mega mnie to cieszy bo odczuwałam już spadek formy. A dziś nie dość, że załatwiłam wszystko co mogłam to jeszcze porządnie poćwiczyłam. 

***

Vitaliovo w prawdzie mam wiele rzeczy do poprawy, przede wszystkim JAKOŚĆ posiłków ale chyba jestem na dobrej drodze...w końcu! Zapisywanie wszystkiego mi mega pomaga, motywuje do aktywności i blokuje przed podjadaniem. Może nie ma jakichś wow efektów ale nie tyję i psychicznie czuję się lepiej! 

9 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Hej, 

Za mną długi, ciężki tydzień. Niestety ani posiłki ani aktywność nie była wzorowa, ale cały czas pamiętam jaki jest mój cel i dzięki temu nie popłynęłam. Oczywiście były ćwiczenia, obyło się bez podjadania ale mogło być lepiej jakościowo-i w jednym i drugim przypadku. I to właśnie jest celem na przyszły tydzień. 

***

Dzisiejszy dzień mimo, że spędzony w moim ukochanym Krk zniszczył mnie totalnie. Przemokłam, przemarzłam i zostałam podeptana. Normalnie bym się tam nie wybrała w tym okresie (czyt. weekend, jarmark i deszcz na raz) ale przyleciała siostrzenica męża z Hiszpanii z chłopakiem i chcieli zobaczyć miasto. Poszaleliśmy trochę z jedzeniem ale za to krokowo wyszło całkiem ok. 

***

Jutro dzień urlopu ale zaplanowałam kilka rzeczy, więc o obijaniu się mogę zapomnieć. Poogarniam trochę w domu, muszę poplanować zakupy i posiłki i poszukać jakiegoś nowego serialu do oglądania. Skończyłam ostatnio oglądać "Nawiedzony dom na wzgórzu"-mega mi się podobał, totalnie mój klimat, choć mam kilka drobnych uwag to dawno mnie tak nic nie wciągnęło. Wcześniej skończyliśmy oglądać Castle Rock (też fajny) i teraz szukam czegoś nowego. Ktoś coś?

***

Z innej beczki...zawsze byłam emocjonalna ale ostatnio robię się jakaś nadwrażliwa... chyba czas zbadać tarczycę... W ogóle obiecałam sobie, że w styczniu wezmę się za siebie i zacznę odwiedzać zaległych lekarzy: endo, gina... fajnie byłoby też "dojrzeć" do dentysty ale zobaczymy jak będę stać finansowo, muszę jeszcze zrobić zdjęcia i wyrobić nowy paszport, więc może być ciężko ale...ale wszystko po kolei!

Dziś wyszedł mi jakiś misz masz a nie wpis o sprawach vitaliowych ale cóż... może następny będzie bardziej poukładany :)

2 grudnia 2018 , Komentarze (2)

No i niestety dzisiejszy poranek przywitałam z bólem głowy... takim zatokowym...po prostu cudnie. W perspektywie mam 6 dniowy tydzień pracy i na prawdę mi się wszystkiego odechciewa. Ale za to Wigilię będziemy mieć wolną, więc jak już się pomęczę to będzie za to nagroda:P.

Wczoraj stanęłam na wadze i szklana pokazała ok. 2 kg mniej. Ogólnie rzecz biorąc wynik jest średni jak na okres, który upłynął od "wzięcia się za siebie" i wprowadzenia nowych zasad ale z drugiej strony od marca do listopada za każdym razem jak usiłowałam schudnąć waga szła w górę, więc i tak rozpatruję to w kategorii sukcesu i wiem, że dalej mam robić swoje, pomimo wszystko:).  

Przede wszystkim staram się jeść zdrowiej, ograniczam ser żółty i cukier (zwracam uwagę na składy produktów), jem dużo mniej słodyczy w weekendy (w tygodniu nie jem wcale), staram się dozować sobie "przyjemności"-nie wszystko przecież muszę zjeść od razu w jeden dzień, dużo więcej gotuję i dużo mniej jem gotowców, ruszam się-mało ale może i nad wydłużeniem czasu ćwiczeń uda mi się popracować w następnym kroku.

Także plan wciąż ten sam i mam nadzieję, że z czasem efekty będą się pojawiać.

Z innych inności. 

Prezenty pod choinkę już mam, tzn. dla mamy mam a dla męża mam pomysł i wystarczy już tylko zakupić. 

Wczoraj byliśmy na KSW i choć byłam już 3 raz to chyba z tego wypadu jestem najbardziej zadowolona. Najlepsze miejsca dotychczas, wszystko było widać i dobre walki (no w większości). Zastanawia mnie tylko czemu toleruje się takie buractwo na trybunach... ja wszystko rozumiem, sympatie, antypatie ale jak ktoś drze się na imprezie masowej i wygłasza swoje poglądy rasistowskie to powinien zostać usunięty-ot taka moja dygresja.

A z planów na najbliższe godziny to może jakieś małe zakupy, potem zrobię zapiekankę z mielonym z indyka i oczywiście relaks przed nadchodzącym, dłuuugim tygodniem.

See ya!

25 listopada 2018 , Komentarze (6)

Po piątkowym dołku już ciut lepiej, nie rzuciłam się na jedzenie ani wieczorem, ani wczoraj. Weszłam za to na wagę i jest ok. -1/-1,5 kg... Jak na 3 tyg. starań to raczej kiepski wynik ale lepiej iść do przodu powoli niż stać w miejscu czy cofać się. Także tego się będę trzymać, robię swoje a co ma być to będzie.

Wczoraj zaliczyłam fryzjera, spędziłam tam ponad 5h ale jestem zadowolona. Wyszedł mi fajny odcień i dobrze się w nim czuję. U mnie nigdy do końca nie wiadomo jak farba złapie przez problemy hormonalne ale tym razem złapała tak jak powinna (wcześniej też nie było źle bo inaczej bym nie wracała ale tym razem jest na prawdę ok). No ale żeby nie było tak cukierkowo to wczoraj dopadło mnie choróbsko... ból gardła, głowy, zatkany nos-także wszelkie ćwiczenia odpadły i dziś raczej nie zanosi się, żeby miało być lepiej...

Mężu mi wczoraj pojechał na zmianę opon, podwozie zakonserwowane, więc wszystkie najważniejsze remonty już za mną. Jeszcze na wiosnę zrobi się rozrząd i wymieni oleje. I jak autko zasłuży to zabiorę je na jakąś fajną wycieczkę:P

A póki co życzę Wam owocnej niedzieli, róbcie swoje i nie poddawajcie się.

23 listopada 2018 , Komentarze (3)

No i w końcu piątek a ja zamiast się relaksować czuję, że nastrój mi siada. Raz, że o odpoczynku na razie mogę zapomnieć bo jutro z rana mam kilka spraw do załatwienia dwa, że czuję się jakaś taka opuchnięta (co może być spowodowane owu-wczoraj tak mnie bolał jajnik, że nie mam wątpliwości). No i właśnie w takich momentach mam wrażenie, że wszystko co robię jest bez sensu, że stoję w miejscu i cokolwiek bym nie zrobiła i tak nie będzie lepiej. Na wagę nie wchodzę, żeby się dodatkowo nie dobijać... Przez to też popłynęłam dziś z niezaplanowanym jedzeniem-wpadły 2 kromki chleba...duże... Ale, że obiad był marny to może nie zapłacę za to zbyt wysokiej ceny. Teraz plan na dziś-nie popłynąć z jedzeniem bardziej. Właśnie w takich momentach muszę się pilnować!

Ogólnie chyba idzie mi w miarę ok... planuję posiłki, staram się ruszać, nie zaliczam zbyt wielu wpadek...ale nie widzę też efektów... no ale wejdę za kilka dni na wagę i zobaczymy jak jest faktycznie... Jeśli nic nie drgnie to w pierwszej kolejności idę zbadać tsh. A potem będę się zastanawiać co dalej w zależności od wyniku.

Dziś tyle, wylałam swoje żale i chyba trochę mi lżej...