No i mamy Wigilię. Moje przygotowania właśnie udało się ogarnąć, przygotowałam kruche ciasteczka, ciasto marchewkowe, sałatkę i śledzia. Kolację jemy u mojej mamy a potem wybieramy się jeszcze na herbatkę do teściów. Na szczęście w pracy udało mi się ruszyć do przodu wszystko co mogłam (niestety nie wszystko mogłam) i mogę spokojnie odetchnąć... tymbardziej, że mam wolne do 1 stycznia 2019r.
Udało mi się przed świętami jeszcze zrobić badania... i dla odmiany wpadłam w nadczynność tarczycy... bujam się od niedoczynności do nadczynności i nie mogę się ustabilizować na jakiś dłuższy okres... No ale lepiej wiedzieć niż nie, można przeciwdziałać... Mąż już poznaje kiedy ze mną "gorzej" bo jestem nerwowa, ja czuję bo gorzej sypiam i jestem przesadnie słaba...
Trwanie w moich vitaliowych postanowieniach idzie mi nieźle, w piątek nie zjadłam nic słodkiego, żeby móc sobie pozwolić dzisiaj, mam za to nadzieję, że nie popłynę z jedzeniem bo tego się dziś najbardziej boję. Planuję też jeszcze dziś trochę poćwiczyć, żeby nie mieć potem wyrzutów sumienia :).