Nie mam motywacji, nie mam czasu, nie mam chęci, dzień przelewa mi się przez palce, w domu jestem o 18:30, trzy razy w tygodniu pracuję zdalnie od 19:00 do 21-22:00, a o 22:00-22:30 staram się być już w łóżku, coś poczytam i lulu, pobudka między 7 a 7:45. Wymówki wymówkami, a dobrze wiemy, że im mniej masz czasu tym łatwiej o dobrą organizację. Staram się ćwiczyć w domu 4 razy w tygodniu, ale ostatnio obżeram się na potęgę, i oczywiście słodycze najważniejsze. Nie cieszy mnie samo jedzenie: typu kotleciki, ziemniaczki, dawać mi tylko słooooodkie! W sobotę i wczoraj miałam maratony, w sobotę na drugie śniadanie zjadłam, gruziński przysmak czurczela– orzechy zalewane sokiem gotowanym z mąką kukurydzianą (w smaku jak bardzo gęsta galaretka lub żelki), dwie bułki słodkie i do tego 2 batony kit kat (słony karmel – moje ulubione), na obiad zjadłam 2 eklery i ciastka typu pieguski, wieczorem połowę dużej pizzy 4 sery. Wczoraj podobnie, śniadanie ładne, bo jajka na bekonie, potem kawa z Oksaną, po spotkaniu dosłownie poleciałam do sklepu po małą babkę piaskową w czekoladzie i 4 ciastka (markizy oblane czekoladą), potem robiłam obiad do pracy i nic „normalnego” mi się nie chciało, więc wieczorem zjadłam opakowanie żelek i czekoladę karmelową. Brawo ja :( Dzisiaj dostałam @, więc podwójnie jest mi źle, spodnie mnie opinają, czuję się mega gruba, boczki powoli wychodzą zza paska. Wczoraj zrobiłam Skalpel, ale dzisiaj o 21:00 postram się zrobić coś bardziej dynamicznego np. Gasia i Kępkę, 20 min trening całościowy.
Tęsknię za siłownią, i na pewno zapisałabym się tutaj gdyby była niedaleko (około 5-20 min piechotą), ale nie chce mi się wysiadać z metra, a potem jeszcze szukać transportu, który mnie dowiezie na siłownię. I powrót znowu busik-metro i od metra 15 min „z buta” do domu. Na razie psychicznie jestem gotowa tylko na treningi domowe.
Muszę przemyśleć moje obżarstwo; z czego to wynika, czy jestem aż takim słabeuszem?
Kiedyś słyszałam/czytałam, że po przeprowadzce do drugiego państwa po około roku, dwóch latach pobytu człowiek zaczyna tyć (oczywiście nie dotyczy to 100% emigrantów), bo wciska w siebie wszystko czego nie ma w Polsce (oczywiście w celach testowych ;) ) albo często wybiera takie „rarytasy” jak kebaby, bo uliczne jedzenie jest dobre, tańsze, szybko podane i na pewno nie fit. Czas akceptacji ma już za sobą, więc zaczyna żyć dom-praca-dom, nie w głowie mu wojaże po danym kraju, często w danym państwie zaklada rodzinę, więc jako formę relaksu wybiera wieczorne przegryzki z małżonkiem, partnerem przed tv (kiedy latorośl w końcu usnęła). Czy to prawda? Na pewno coś w tym jest, szczególnie kiedy dane państwo nie jest już nowym, fascynującym miejscem a zaczyna być codziennością i po pracy marzysz tylko o powrocie do swoich „4 ścian”.
Niektóre grzechy weekendu:
equsica
16 kwietnia 2019, 10:33Hej, mieszkasz w Gruzji?
Cukerka
16 kwietnia 2019, 10:54Hej, nie, w Kijowie
equsica
16 kwietnia 2019, 13:02super! nie byłam nigdy na Ukrainie, ale mam nadzieje że to nadrobię- póki co przystosowuję się do urlopowego "podbijania" Rosji
Cukerka
16 kwietnia 2019, 13:47Super, a dokąd się wybierasz?
equsica
16 kwietnia 2019, 21:49planuje Moskwe i Petersburg... no i pewnie jeszcze odwiedze Białoruś- bo po piersze tam mozna bezwizowo a po drugie Białorusini są bardzo mili i pomocni i sie tam człowiek cofa w czasie :) ...
Cukerka
17 kwietnia 2019, 10:13Super, polecam. Na Bialorusi bylam kilka razy, ale chyba ruch bezwizowy jest mozliwy na obszarze parku „kanal augustowski” i w strefie turystyczno-rekreacyjnej Brzesc, a na dluzej to tylko samolotem do Minska. Bez podrozy samolotem niestety dalej niz poza te strefy wyzej nie wyjedziesz.
equsica
17 kwietnia 2019, 10:54Tak dokladnie.. Ale rok temu pojechalam z kolezanka rowerem do Grodna na 4 dni- bezwizowo mozna przrbywac 5 dni ale balysmy sie ze jak cos pojdzie nie tak z powrotem to bedziemy potem.musialy sie tlumaczyc bo nam sie eizja skonczy :p. Tylko ogolnie to nie polecam roeru na Bislorus- okropnie wysokie krawezniki :). Ale Grodno i rzeka Niemen sa super :)
Moonlicht
16 kwietnia 2019, 10:26Oo jakbym swój jadlospis sprzed 5 lat widziała :D zamieszkałam z mężem i dupska nam urosły. Powiem Ci, że już tak bardzo mi się przejadły te sklepowe słodycze, że nie mam na nie ochoty. Mój mąż jednak ciągle ma słabość do jeżyków ;) Teraz jak czytam Twój wpis to przeraża mnie to, że kiedyś było to dla mnie normalne. Myślę, że takie jedzenie daje Ci złudne uczucie szczęścia i tak sobie dawkujesz słodką radość ;) i wydaje mi się też, że nie masz motywacji ani chęci zmiany..
Cukerka
16 kwietnia 2019, 10:59To prawda, jest to jakaś forma relaksu i po zjedzieniu słodkiego czuję się szczęsliwa. Wg mnie to nie normalne, że kupuję słodycze i szybko idę do domu, bo nie mogę doczekać się kiedy włączę serial, zrobię herbatę i pożrę to wszystko. Najgorsze, że nie mam umiaru, normalni ludzie zjedzą batona i mają dośc, a dla mnie to dopiero początek maratonu.
Moonlicht
16 kwietnia 2019, 11:46Też tak miałam. Cały stos słodkiego zagryzałam paczką chipsów. Albo do pracy brałam siatę pączków i batonów. Któregoś dnia zobaczyłam swoje zdjęcie z wakacji i nie poznałam się. To był mój impuls do działania. Życzę Ci żebyś też odbiła się i może znalazła przyjemność w czymś zdrowszym. Nie trać kolejnego roku. To co możesz zyskać dzięki niższej wadze warte jest wysiłku :)
Tusiaczek2223
15 kwietnia 2019, 20:40Skubnelabym z checia tych Twoich grzechow :D te eklery wygladaja mega apetycznie. Ja Np. Po wyjechaniu za granice bylam juz niezlym paczkiem mialam spora nadwage i dobre kilka miesiecy bylam fanka wlasnie budki z kebabem obok domu oraz pizzy no i slodycze. Nowe sklepy, nowe rzeczy mniamm..i tak sobie zarlam, dopoty podjelam prace fiz. na pelen etat. Caly czas w ruchu, dzwiganie, dzien pelen wyzwan. I zaczelam chudnac, plus MZ, zaczelam dbac o siebie i tak o po 3 latach mam w sumie 25 kg na minusie. Oczywiscie jest jezscze kilka czynnikow ktore mi " Pomogly" ale praca Plus zmiana trybu zycia to najwazniejsze. Jak mi sie udalo to i Tobie !! Bedzie dobrze, powolutku a do przodu
Cukerka
16 kwietnia 2019, 09:09Dzięki! Będę starałą się zmniejszyć ilości słodkiego, ale na razie wykluczam zupełnie.
Krummel
15 kwietnia 2019, 19:12Przytyłam po przyjeździe do Niemiec dobre 10kg, o ile nie 15, najpierw na takiej zasadzie jaką odpisałaś w.poscie - próbowałam wszystkiego co możliwe, apóźniej pocieszałam się piwami i gównianym jedzeniem wracając z pracy. U mnie sprawdziło się wprowadzanie pomału zdrowych nawyków żywieniowych, odstawienie alkoholu, wprowadzenie ruchu. Co prawda, mam trochę więcej czasu niż ty (jestem tylko 10 godzin po za domem), ale i tak ćwiczę w domu, bo prawdę mówiąc, w domowym zaciszu mogę robić to samo co na siłowni nie tracąc czasu na dojazdy. I gotowanie w wolnym dniu większej ilości potraw do mrożenia, wieczorem wyciągam worek z potrawą i po powrocie do domu mam gotowy obiad. Do pracy biorę omlety i różnego rodzaju pasty z twarogu, bo ich przygotowanie zajmuje 5 minut. Albo kolejny mrożony obiad. Jeśli już nie chce mi się nic gotować to wrzucam do blendera rozmrożone owoce, dodaje kefiru, odżywki bialkowej, czasem śmietanę. To wskazówki ode mnie które się sprawdzają. A słodyczy poprostu nie kupuj, najprostsze wyjście.
Cukerka
16 kwietnia 2019, 09:16Oj tak muszę poćwiczyć i ciało i ducha, nie wiem czy od słodyczy można się uzależnić, ale na pewno można przyzwyczaić się do tego rytuału.
Domdom89
15 kwietnia 2019, 15:41U mnie zawsze bylo chudnie-tyje wiec jakos szczegolnie nawet nie zwrocilam uwagi na okres przyjazdu do UK haha. Co do ruchu idzie lato i moze szkoda nawet sie ograniczac do silowni, moze jakies bieganie, albo fajnie sie robi treningi w parku. Ja robilam kilka w tamty roku w lesie i bylo super. Ewentualnie rower itd
Cukerka
16 kwietnia 2019, 09:21Na pewno wykorzystam wiosnę, lato chociażby na długie spacery, a siłownia wg mnie działa w ciałem cuda, więc dlatego tak mnie tam ciągnie :)
Domdom89
16 kwietnia 2019, 16:22No jasne jak lubisz. Ja tez lubie silownie i treningi w pomieszczeniu nawet w lecie :) Ale u mnie bieganie tez wpadnie w to lato
snowflake_88
15 kwietnia 2019, 15:20To ciekawe co piszesz o tej zależności między przeprowadzką a tyciem, faktycznie coś w tym jest. Nie dziwię Ci się, że przy takim trybie życia nie chce Ci się stać przy garach, ale przecież teraz jest tyle zdrowych (albo tylko trochę zdrowszych) szybkich opcji w sklepach, w knajpach czy nawet na ulicy. Nie trzeba się ratować słodyczami ;)
Cukerka
15 kwietnia 2019, 15:29Gotuję w domu, zawsze mam coś zdrowego na obiad, po prostu każdy ma swoje smaki, jedni bez mięsa ani rusz, u innych słone przękąski przeszkadzają w dojściu do wymarzonej wagi, no a u mnie są to słodycze :( mówię sobie „kup jogurt naturalny, dodaj owoce i będzie to samo”, ale niestety jem ten jogurt z musem niz z przyjemnością. Jest to na pewno swojego rodzaju uzależnienie, ciasteczka moczone w herbacie mnie relaksują