Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
i znowu...


...pobiegłam. Nuda, co? Przebiegłam więcej i nieco szybciej, niż wczoraj. Spociłam się jak mysz.

Ból w udach troszkę mniejszy. Nie poddam się, o nie! ;)

Nie tykam słodyczy - to zresztą coraz łatwiej mi przychodzi. A czasy chałwy (250g na raz) mam dawno za sobą. Zrozumiałam, że cukier rozleniwia i powoduje skoki nastroju, w sensie napadów głodu. Oczywiście nie jestem aż tak radykalna, żeby całkiem zrezygnować ze słodyczy. Wszak jestem królową wypieków, hehe. Chodzi o to, że ograniczam i unikam. Dawniej ciasto drożdżowe w niedzielę to było święto. A teraz słodycze są wszechobecne, zwłaszcza na beznadziejnych wielogodzinnych zebraniach. Mówimy im zdecydowane stanowcze NIE!!!

Żeby jeszcze dało się to NIE powiedzieć tym durnym zebraniom...

 

  • nelka70

    nelka70

    18 stycznia 2012, 14:15

    zapychacze są okropne na wszystkich nasiadówkach... i mechanicznie po nie sięgasz... ja zawsze na początku odstawiam daleko, zeby nie mieć w zasięgu ręki... chwała za bieganie... powodzenia

  • Cyklistka

    Cyklistka

    18 stycznia 2012, 13:23

    miłość :)

  • agnes315

    agnes315

    18 stycznia 2012, 13:18

    A co Cię na te wyspy wywiało?