Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No i sama się wyprowadziłam w pole!


Miałam wczoraj totalnie, totalnie dzień złego wyglądu. Nie podobałam się sobie, w  moich ubraniach, nie podobała mi się moja sylwetka, to że wyglądam często jak wieśniara mimo, że wiem jak mogłabym wyglądać. Wkurza mnie to, że nie mam ładnych ubrań, albo tak misię wydaje... już nie wiem.
W każdym razie wczoraj humor poprawiło mi to,że przymierzyłam swoje za małe do tej pory rurki z Gapa i... dopięłam się w nich. Co prawda moje nogi nie są jeszcze smukłe i wyglądają trochę jak serdelki, szczególnie uda, do tego na brzuchu mam jeszcze sporo tkanki tłuszczowej, właściwie siedząc złapałam taką dużą garść wygląda na to, że mam na samym przodzie brzucha z 3 litry tłuszczu. W sumie mnie to nie podłamało, bo pomyślałam, że jak to zgubię to będę miała proporcjonalnie szczuplejsze nogi i boczki. I dzięki temu... poszłam pobiegać! Biegałam godzinę na dosyć wysokim tętnie około 145-150.

Od kiedy ćwiczę z Ewą zupełnie inaczej mi się biega. Jestem jakaś taka bardziej świadoma swojego ciała, pewniej stawiam kroki. Krok w biegu jest dla mnie innym doświadczeniem, czuję, że biegnę bardziej "do przodu" tzn mocniej wybijam się ze stopy, bardziej ciągnę nogi do przodu, wkładam w to więcej pracy, ale jednocześnie jest mi dużo swobodniej niż wcześniej.
Dziś po obiedzie chcę zrobić Turbo (wczoraj był kiler). Mam trochę utrudnione zadanie, bo powinnam sprawdzić swoje tłumaczenie, ugotować obiad i spotkać się z koleżanką z okazji jej urodzin. (po cichu liczę na to, że nie będzie mogła :P). 

A dziś: pełna zrozumienia dla swojej niedoskonałości w dążeniu do celu etc, 
po prostu chcę: utrzymać 4 posiłki:
śniadanie
2. sniadanie o 12:00
obiad ok. 17:00
i przekąska ok 20:00/ albo i nie... :) może też pójdę biegać :)))