Już dawno chciałam się z wami podzielić moim ostatnim odkryciem. Otóż kupiłam sobie latawiec, dzięki któremu z przyjemnością się ruszam.
Ta zabawa angażuje całkiem sporo mięśni. Po pierwszym puszczaniu miałam straszne zakwasy... Następnego dnia bolały mnie plecy, ręce i pośladki. R. miał tak samo. Trochę przesadziliśmy :)
Teraz jest lepiej, a co najważniejsze - ciągle mi się to podoba. Latawiec można zabrać ze sobą w dowolne miejsce. Ostatnio był z nami w Suwałkach. Planujemy też zabrać go kiedyś do Białogóry.
Pomyślałam, że w końcu pokażę Wam jak wyglądam. Voila!
Mój wielki przyjaciel :)
Dziś zapowiada się piękny dzień :)
madzikjune
4 lipca 2012, 11:19Ahhh jak było się małym to pamiętam, że puszczało się takie mini latawce:D ja osobiście miałam ze smerfami :P
1sweter
29 czerwca 2012, 14:02latawce dmuchawce... qrde! tylko żeby pogoda była... :o)
violkalive
29 czerwca 2012, 13:53jak tak patrze na fotki to nie porwie cie ten latawiec??? hihi fajnie wygladasz -zgrabna masz figurke;) a hobby jak najbardziej fajne no i moze troche urosniesz bo tak cie ciagnie do gory;))) pozdrawiam.