Tak więc gonię... Ale czasem się przewracam. Dziś skusiłam się na tartę
orzechową. Duży kawał... Ale dzień się jeszcze nie skończył, więc
postaram się to wytrząść z siebie :)
Ostatnio też ciągle mam ochotę na gotowanie jakichś pyszności. Samo
gotowanie oczywiście nie jest złe, ale przecież trzeba jeszcze zjeść to
co się zrobiło.
Z pozytywnych rzeczy. Zaczynam w końcu czuć się źle po zjedzeniu: za
dużo, za słodko, za tłusto, niezdrowo. I to jest wielki sukces. Mój
organizm w końcu mówi głośno: "Nie jestem śmietnikiem bez dna, opamiętaj
się!". I daje mi to do myślenia :)
I jeszcze kilka słów o mojej wadze. Robiłam ostatnio różne wyliczenia w
kierunku ustalenia prawidłowej dla mnie wagi. Liczyłam, mierzyłam,
kombinowałam z nadgarstkiem i... Wyszło na to, że mam masywną budowę
ciała i przy moim wzroście prawidłowa waga to 63 kg :P Czyli więcej niż
na paseczku. Oczywiście wolałabym być drobniutka, ale na to już wpływu
nie mam. Kości nie odchudzę. Dodatkowo praca ręczna tego nie ułatwia.
Burzowe buziaki!
10kgdown
30 czerwca 2012, 23:25Też mam dosyć ciężką budowę, ale są i plusy tego - widać po mnie każdy zrzucony kilogram :) A burzę możesz pożyczyć, bo zaraz pogoda mnie udusi!
Letizia
30 czerwca 2012, 21:54hmm dzięki za wpis:) no też tak myślałam, ze ziemniaki to przecież warzywo, więc jako warzywo nie powinny tuczyć:) powodzenia dla Ciebie:) pozdrowionka!
Julia551
30 czerwca 2012, 16:14No ja też powinnam 63 kg przynajmniej:)Do wieczora jeszcze sporo czasu więc tartą na pewno spalisz:)
1sweter
30 czerwca 2012, 16:13hehe... no... tarta była smaczna ale tłusta... a co do 63 kilo... to witam w klubie... wg wszelkich znaków na niebie i ziemi (i wadze) ja też powinnam tyle ważyć.. więc do dzieła! :o)