Przywitał mnie dziś pochmurny poranek i dźwięki jakby zza światów. Wstałam więc o 7, by zacząć dzień od jogi. Pomyślałam, że powitanie słońca to dobry pomysł w tak ponury dzień. I chyba zadziałało! Teraz świeci słońce. A przynajmniej próbuje się gdzieś przebić...
Śniadanie grzeczne - jajeczko gotowane, kromka razowca i warzywa. Później mały deser. Ale o tym później. Mam zdjęcia i na pewno się nimi podzielę. Wygląda apetycznie.
Tymczasem idę się relaksować. Bo niedziela jest od tego :)
Spicyy
1 lipca 2012, 19:46Dziękuję za komentarz :) Też kiedyś ćwiczyłam jogę ....fantastycznie wysmukla ciało. wprost spektakularnie....Ale podziwiam...ja ćwiczyłam wieczorem. Rano moje mięśnie nie były zbyt rozciągnięte...trudniej mi było. Oj....chyba wrócę do wieczornych asan....dzięki:)
rox90
1 lipca 2012, 13:52tez dzisiaj spac nie moglam przez tą pogode;p
Maritere
1 lipca 2012, 13:16dzięki za wpis i za radę:) mam nadzieję znaleźć porządną motywację! powodzenia Tobie i pozdrowienia:)
1sweter
1 lipca 2012, 13:13hehe...nie no... o 7 rano to ja się na drugi bok przewracałam... a o 8 obudził mnie smród w Szadółek więc biegałam na śpiąco po chałupie i zamykałam okna... teraz jest pięknie cieplutko więc czas na spacerek... kolejny już dzisiaj bo... wróciłam do domu o 2 w nocy :o))