W tym tygodniu była kumulacja wszystkiego - rocznicy, niezwykle bolesnej @ i świętowania podwójnych imienin w rodzinie i pracy. Bez pierwszych dwóch elementów to pewnie imieniny by mnie nie ruszały, ale w takich okolicznościach odpuściłam też orbiego i się wszystko rozlazło.
Więc oprócz posiłków obfoconych do brzucha wpadło jeszcze kilka krówek, rafaello i ze 3 muffinki z jagodami (te ostatnie domowe). Złe dodatki napędzały głód i niestety spadku to ja w tym tygodniu nie zobaczę - moja IO sprawia, że każda słodycz i inne niż zdrowe jedzenie to jest + 2 kg na wadze... Ehhh
Ale wczoraj już trening był, więc liczę na poprawę sytuacji.
25.07.2018 środa
śniadanie(w pracy): chleb żytni, serek, warzywa
lunch (w pracy): leczo warzywne
obiad: leczo z kielbasą, bułka fitnes
kolacja: brokuł, szynka, por + jajko z otrębami i mąką żytnią, przyprawy - zapiekane w kokilce
poza dietą: 1 muffinka
26.07.2018 czwartek
śniadanie(w pracy): bułka z nasionami i płatkami owsianymii, serek, warzywa
lunch (w pracy): brokuł, szynka, por + jajko z otrębami i mąką żytnią, przyprawy - zapiekane w kokilce, kalarepa
obiad: ziemniaki, kotlet z kuraka, surówka z pomidora i cebuli
kolacja: bułka z szynką, 2 parówki
poza dietą: 2 muffinki, dużo cukierków, pół czekolady białej...
ćwiczenia: pół godz orbi
27.07.2018 piątek (do edycji)
śniadanie(w pracy): chleb żytni 2 kromki, sałatka z ogórka, pomidora i serka wiejskigo
lunch (w pracy): brokuł, szynka, por + jajko z otrębami i mąką żytnią, przyprawy - zapiekane w kokilce, borówki
obiad: zupa ogórkowa z ryżem, bułka żytnia z serem ż
kolacja: brak
Podsumowanie:
1) nie ma co - popłynęłam... lepiej nie zaczynać wcale jeść słodkiego (pomijając to, że mi nie wolno) bo potem jest masakra..
2) słodycze - powodują u mnie senność i mega chęć jedzenia, choćbym była po obfitym obiedzie...
3) kończy mi się inwencja, muszę się jakoś inspirować, bo inaczej kończy się na kanapkach z warzywami
4) jedzenie słodyczy= mniej energii, większa ochota na leżenie przed tv... a tu powinnam mieć szlaban na wejście do salonu przed godziną 20...
straciłam trochę rozpędu ale się nie poddaję...