Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 15 i 16 (wt, śr) niecenzuralne słownictwo


Nie mam czasu pisać. Zapierdalam. Zgodnie z zasadą:

RAPORT? W SKRÓCIE.

@ dieta 

Wtorek - ok

Środa - NIE ok - to był mój świadomy wybór - usiadłam wieczorem na dupie i zrobiłam sobie drinka.. jednego, potem drugiego, jakieś orzeszki do przegryzienia, rodzynki (i tak dobrze, ze nie chipsy)... obejrzałam film "Elysium" i stwierdziłam, że jestem "lekko" wstawiona... dziś wstałam później niż zwykle i NIE poszłam z piesami na poranny, długi spacer (brak czasu spowodowany moim lenistwem: nie chciało mi się zwlec zwłok z łóżka wcześniej)

Tak - wczoraj odreagowałam. Dziś ponoszę konsekwencje. Kac morderca nie ma serca (chujowy humor, głowa w imadle, ogólnie: dołek, do tego przyplątał się okres, cuuudnie, po prostu rewelacja)

@ trening 

Zarówno wtorek jak i środa - do dupy. Trudno mi wygospodarować ponad godzinę, czy dwie ciągiem (takie mam treningi w Vitalii ustawione). Tymbardziej, że nie mam opcji na siłownię teraz i ćwiczę w domu, to znaczy staram się.. a z biurka "spogląda" na mnie laptop i stos papierów "do przerobienia" - i rodzi się pytanie: co jest ważniejsze: moja chuda - w przyszłości - dupa, czy praca? Bo jak wybiorę chudą dupę - to może być podwójnie chuda - jak kasy nie zarobię... 

@ fitbit

Tu zapierdalam równo - po ok 10 km dziennie. Gdyby nie ten mały gadżet, to jestem pewna, że nie zmobilizowałabym się do przechodzenia 15k kroków dzień w dzień (taki cel dzienny sobie ustawiłam - 15 000 kroków, czyli trochę ponad 10 km). Dzięki Bogu za psy, z którymi muszę wychodzić. I dzięki Bogu za fitbita, bo wychodze nie tylko na "rundkę dookoła trawnika" ale śmigam trochę dalej. 

PODSUMOWANIE

Bywało lepiej, ale nie narzekam. Jestem tylko człowiekiem i wiem, że czasem będą lepsze, a czasem gorsze dni. Takie lajf. 

Jutrzejsze ważenie pokaże, jak bardzo zawaliłam tymi kilkoma drinkami i rozpasanym środowym wieczorem na kanapie.

Najważniejsze: nie poddaję się i nie łamię się, owszem, mam teraz ciężki czas (zapierdol w pracy, okres, tysiące rzeczy do zrobienia "na wczoraj"). No więc adaptuję się do warunków, które są w tym momencie wokół mnie i zapierdalam. Czasem trzeba poświęcić trening, by nie zawalić terminów oddania projektu. Proste. Czasem trzeba posadzić wieczorem dupę na kanapie i sięgnąć po drinka czy kieliszek wina oraz odmóżdżacz (film, książka), żeby nie zwariować. 

Do później Vitalijki. 

  • ellysa

    ellysa

    25 czerwca 2015, 14:19

    no tylko czasem to gorzej trwa duzo za dlugo:)

  • ellysa

    ellysa

    25 czerwca 2015, 13:46

    ja mam to co Ty dzis i zrobilam sobie wolne,kota nie chcialo mi sie wypuscic i zesrala sie w kuwete,dobrze,ze w kuwete.......pzdr.:)

    • dee79

      dee79

      25 czerwca 2015, 13:51

      Pozdrawiam i ciebie, i kota :) Czasem musi być gorzej, żeby można było docenić, gdy jest lepiej :)