Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zmiany, w mojej głowie...


10 dni później, a tak wiele się we mnie zmieniło. Zmiana nadchodzi wielkimi krokami. Analizuje siebie. Analizuje swoje życie, błędy, wydarzenia. Mówię o nich, nie chowam głowy w piasek. Ale, im dłużej to trwa tym więcej się zmienia. 

I już na czole mam chyba napisane: "brak wiary w siebie, niska samoocena!". Dziś o 8 po pracy doszłam do takiego wniosku. Ok. 10 usłyszałam to od mojej współlokatorki, a o 13 od promotorki. Tak. Zgadzam się.  Ale oczyszczam się. Nie ukrywam. Mówię głośno o tym co boli. Często płaczę.  Takie katharsis. Dziś się tak rozwaliłam, że same łzy mi leciały. Dlaczego? nie wiem.

Wiem, że to moja wina. Wszystko to moja wina. Odkopałam stare zdjęcie z początku studiów -> byłam na Vitalii już. Uważałam, że jestem meeega gruba i brzydka. A zaczynałam z wagą 90kg. Teraz mam 109 -> prawie +20kg. I co dziś powiedzieć? Podobno jestem teraz pewniejsza siebie, bardziej ciepła. Ale tam, widze to światełko w oczach... to charakterystyczne światełko w chwili zaakochania. Uciekałam przed miłością, bałam się... wstydziłam. Siebie, swojego otoczenia, wszystkiego. A teraz? dalej się boję. Jakie to dziwne, że są dookoła mnie osoby, które mówią mi o tak po prostu: "załóż sukienkę... czemu nie chodzisz w sukienkach, jesteś taka ładna" - na co ja "pffff żartujesz! żadnej sukienki!"  "Pani zasługuje na to,żeby dostać tu posadę" itd. Wiem, gdzie jest problem. Wiem, że to ciągle komentarze mamy pod moim adresem, to wieczne odchudzanie mnie, to wieczne a czemu nie 5? Uwierzyłam, że jestem gorsza. 

Z perspektywy czasu uważam, że miałam szczęście, a może i nieszczęście,  że w wieku 15 lat pojawił się T i mnie ogarnął.... emocjonalnie. Pozbierał do kupki, do dziś słyszę w głowie: "Od dziś już nikt nigdy cie nie skrzywdzi" , czy "Dziękuje, że jesteś". Wtedy uciekałam przed nim, bo uważałam, że nie jestem warta jego. Że on zasługuje na więcej. Że ja to nie ten poziom, on za wysoki. i że w wieku 15 lat to nie na zawsze. A że ciągnęło się do 21 lat... cóż.. dla mnie zawsze był za wysoko, wstydziłam się. A on coś jednak we mnie widział, skoro tak długo utrzymywał kontakt.. był mimo, że nie byliśmy już "razem". Jeden telefon, sms, wiadomość na gg -> był. To był taki mój facet idealny. Taki Cross z Wyznania Crossa. 

Każą mi się zakochać, w byle kim. Nie pomagają tłumaczenia, że byle kto nie może być. Bo pierwszy był za idealny. Musiałam pokazać, więc kilka dni temu odkopalam go na fb... i zamarłam. To był moment wielkich zmian. Moich, wewnętrznych. Codziennie coś nowego. Kilka dni temu, śniło mi się, że jestem w ciąży -> wg sennika  "Ciąża we śnie symbolizuje nowe plany i nadzieje, które dojrzewają w nas i zostaną w końcu urzeczywistnione.  Kobieta śniąca, że jest ciężarna: oczekuj od życia czegoś nowego, spełnią się twoje życzenia." 

Dziś w nocy, że na ulicy spotkał mnie jakiś obcy mężczyzna i zaprosił na randkę i na niej byłam! W ogóle sny z czapki, ale to oznacza wg sennika: "Sen, w którym wybierasz się na randkę zapowiada szybkie rozwiązanie wszystkich problemów"; "Być na randce: ktoś oczekuje Twojej uwagi."
 

Optymistycznie więc :) Ps. Czuje, że schudłam przez te 10 dni :D 

  • aglex25

    aglex25

    12 sierpnia 2015, 12:49

    Znajdź w sobie trochę samozaparcia, przestań gadać i po prostu weź się za odchudzanie. Jak kilogramy zaczną lecieć, to Twoja samoocena pójdzie w górę i przestaniesz się wstydzić. W sny nie wierzę, nic się w Twoim życiu nie zmieni jeśli nie zmienisz postrzegania siebie. Natomiast jeśli wiesz, że nie schudniesz(a to Cię najbardziej ogranicza), to psycholog może być dobrym rozwiązaniem- bo możesz popracować nad samooceną teraz- i jeśli polubisz siebie w takiej wersji to bardziej otworzysz się na ludzi i wtedy jest szansa, że poznasz kogoś kto Cię pokocha taką jaka jesteś.

    • deemcha

      deemcha

      14 sierpnia 2015, 22:32

      tylko ja się tak boję psychologów... jedna wizyta na siłę w dzieciństwie i o.. zresztą znam kilku i uważam, że oni mają ze sobą więcej problemów niż ja :D A że pokocha.. tak, wmawiałam to sobie ale już w to nie wierzę. Zresztą ja nie chce kogoś byle kogo, jak to mi powiedziała koleżanka "byle przyrodzenie miał" ja chcę kogoś kto będzie mnie ciągnął w góre a nie w dół i motywował i nakręcał :)

  • patih

    patih

    12 sierpnia 2015, 09:45

    może psycholog??

  • Anpio7

    Anpio7

    12 sierpnia 2015, 04:38

    Głęboka refleksja...., grunt, że na pozytyw. Trzymaj się ciepło i rozglądaj może tuż obok jest ten jedyny. Pozdrawiam Ania

    • deemcha

      deemcha

      14 sierpnia 2015, 22:35

      hmm.. w horoskopie piszą, że to sąsiad.. ale młody a dookoła mnie sami starsi (tj. po 60) panowie! :)