Witam,
myślałam, że 50 minut ćwiczeń rozładuje trochę moją złość i frustrację, ale nie...muszę to z siebie wyrzucić!!!
Jestem w trakcie lektury, nie napiszę"po" - bo raczej jej nie skończę- bestselleru z Wielkiej Brytanii
i co....i złość mnie chwyta - przyznaję sama jestem sobie winna - co za banały tam wypisują...Zwiodła mnie reklama "To świetny, pełen poczucia humoru poradnik...", ale kto oczekuje angielskiego humoru w stylu Monty Phytona to się szczerze rozczaruje....
Słowa "dieta" zostało zredukowane do liścia sałaty a nie zdrowego sposobu odżywiania...Do tego dzisiejsza lektura "Shape'a" i hasło "chudnij mimochodem"...Zgadzam się, że pewne nawyki ułatwiają nam chudnięcie i utrzymanie właściwej wagi...jednak same zrzucanie kilogramów - przynajmniej dla mnie - to nie bułka z masłem,ale codzienna walka z własnym lenistwem i łakomstwem. To ciężka praca nad samym sobą...a tu ktoś mi wmawia "oto książka, dzięki której błyskawicznie, bezboleśnie i w świetnym humorze zrzucisz kilka kilogramów"...Ok...w pogoni za magicznym środkami dałam się nabić w butelkę...choć nie szukałam po prostu owego humoru...ot i tyle...
A przy okazji - dzisiejszy cel zrealizowany.....zmotywował mnie program
o otyłych dzieciach i tekst lektora "minimum 30 min ruchu dziennie"
slim19
2 sierpnia 2011, 22:44niestety wiekszosc poradnikow to pic na wode. Wypisywane tam porady to zwyczajne ladnie wody mowia o tak oczywistych rzeczach ze szkoda kupowac mozna, bo na pewno nowej ameryki nie odkryli piszac: duzo wody, duzo ruchu, ograniczenie fastfoodow i slodyczy, wiecej warzyw. Mam wrazenie ze ludzie piszacy te ksiazki sa w stanie nawet jedno zdanie rozpisac na tysiac innych byle tylko napisac ksiazke. Nie czytalam akurat tej, ale wiele poradnikow niestety jest jakby pisana przez amatorow wzorujacych sie na wynikach naukowcow gdzies tam na koncu swiata.Pozdrawiam!